Marketplace jako model sprzedaży: czym jest i jak się różni od dropshippingu?
Marketplace jako model sprzedaży – w tym artykule omówimy czym są platformy handlowe i jak Twoja firma może zyskać na takim modelu sprzedaży oraz czym się właściwie różni marketplace od dropshippingu?
Odpowiedzi znajdziesz poniżej!
Czym jest internetowa platforma handlowa i jak działa?
Na pierwszy rzut oka, internetowa platforma handlowa nie różni się wiele od tradycyjnego sklepu e-commerce – jednak, gdy spojrzymy dokładniej widać, że te dwa modele są od siebie fundamentalnie odmienne. Główną różnicą między nimi jest to, że platforma handlowa łączy sprzedających i kupujących w jednym systemie, a ich interakcje są mniej lub bardziej niezależne od samej platformy, a sklep posiada zazwyczaj tylko jednego sprzedającego (czyli firmę, do której należy sklep) oraz klientów.
Żeby rozpocząć działalność jako marketplace, nie potrzebujemy towaru – poza zarządzaniem samą platformą i zapewnieniu jej dochodu poprzez takie metody jak prowizja czy płatne członkostwo, jedyne czego potrzeba to użytkownicy – zarówno kupujący jak i sprzedający. Niestety, stwarza to tzw. “problem jajka i kury”, gdzie potrzebujemy kupujących by zachęcić sprzedających w tym samym stopniu, co potrzebujemy sprzedających by zachęcić kupujących.
Konkurencja w platformach handlowych jest z każdym dniem większa. Żeby wybić się jako marketplace, potrzebny jest dobry plan i solidna platforma. Nie tylko szybka i niezawodna, ale do tego prosta w obsłudze i bezpieczna. Znajomość branży, w którą celujesz ze swoją platformą również się przyda – łatwiej będzie Ci znaleźć niszę, której potrzeby zaspokoi Twoja platforma.
Wiemy już czym jest internetowy marketplace – jak jednak sprawić, by był on opłacalny?
Modele biznesowe platform handlowych
Platformy handlowe to rodzaj usługi internetowej, którą właściciel dostarcza zarówno kupującym jak i sprzedającym. Jak to z usługami internetowymi często bywa, rzadko są one dostarczane darmowo. Istnieje wiele sposobów monetyzacji marketplace’u – spójrzmy na kilka najpopularniejszych modeli biznesowych:
Prowizje. O prowizjach już wspomnieliśmy. Jest to stanowczo najbardziej popularna i jedna z najbardziej uniwersalnych metod finansowania platformy handlowej. Każdy użytkownik płaci procent lub ustaloną kwotę od każdej transakcji – proste, ale skuteczne. Zarówno Allegro jak i eBay czy Etsy posiadają prowizje. Ich przewagą jest to, że pozwalają użytkownikom płacić wyłącznie za aktywne korzystanie z platformy.
Płatne członkostwo. Jeżeli nie chcemy, by nasi użytkownicy płacili prowizję od każdej transakcji, ale abonament za korzystanie z platformy – płatne członkostwo to dobre rozwiązanie. Wiele platform korzystających z tego modelu udostępnia użytkownikom kilka rodzajów kont do wyboru – im droższe, tym większa funkcjonalność. Ten model sprawdzi się w przypadku użytkowników, którzy często korzystają z naszej platformy. Ich koszty nie rosną wraz z liczbą transakcji – aczkolwiek zachęcenie użytkowników do korzystania z platformy może być trudniejsze.
Płatne listingi, funkcje premium, reklamy. Nie ma uniwersalnego modelu biznesowego dla platform handlowych – musimy wedle naszych potrzeb dobierać metody monetyzowania naszego marketplace’u. Płatne listingi, funkcje premium, oraz płatne pozycjonowanie ofert to najczęstsze dodatkowe sposoby na finansowanie swojej działalności w tym sektorze.
Marketplace jako model sprzedaży
Jak każdy model sprzedaży, marketplace też ma swoje plusy i minusy:
Wymagany personel nie jest proporcjonalny do sprzedanych produktów
Nie musimy martwić się o produkcję i dostawę
Dostęp do szerokiego wachlarza rodzajów produktów
Dużo możliwości monetyzacji
Problemy ze znalezieniem użytkowników – będziesz potrzebował zarówno sprzedających jak i kupujących, aby marketplace prawidłowo funkcjonował
Marketplace wymaga zaawansowanego oprogramowania, by zapewnić odpowiednie wrażenia użytkownikom i zachęcić do wyboru naszej platformy
Coraz większa konkurencja
Praktyczne przykłady platform handlowy, które odniosły sukces
Istnieje mnóstwo firm, które odniosły sukces zarządzając internetową platformą handlową – jak choćby Amazon. Dzisiaj, firma ta znana jest z imponującego wachlarza usług, które oferuje – od przetwarzania danych w chmurze po rozrywkę. Musimy pamiętać, że Amazon to przede wszystkim ogromny marketplace. Łączy firmowe oferty Amazona razem z ofertami sprzedaży wystawionymi przez osoby trzecie.
Ponad 55% sprzedaży z platformy Amazona pochodzi od osób trzecich. To pokazuje jak duży wpływ ma dostarczanie usługi ‘marketplace’ na zarobki Amazona. Firma zaczynała od sprzedaży książek a obecnie handluje niemal każdym rodzajem produktów.
Na polskim rynku większość konsumentów rozpoznaje tylko jedną platformę handlową – Allegro. Jest to z pewnością najbardziej prężna platforma powstała w naszym kraju, jednak nie jedyna. Duży sukces odniosło również Morele.net, które ze sklepu internetowego rozszerzyło działalność i wdrożyło swój własny marketplace, na którym wystawić możemy produkty od ADG, przez ubrania, aż po akcesoria dla psów czy felgi i opony. Obecnie skorzystamy z marketplace’u w każdym ze sklepów, którym zarządza Morele, czyli samo Morele.net, ale też Presto, HulaHop, Amfora, Budujesz.pl, Meblujesz.pl, Ubieramy.pl, Digitalo, oraz Motoria.
Marketplace – co to?
Czy marketplace działa tak samo jak dropshipping?
Marketplace na pierwszy rzut oka wygląda bardzo podobnie do modelu dropshippingu – jest to jednak bardzo mylne, a oba modele mocno się różnią. W przypadku dropshippingu, sprzedawca najpierw kupuje prawa do produktu od producenta, a potem sprzedaje go pod swoją marką. Po zakupie przez klienta, producent wysyła mu bezpośrednio produkt, jednak prawa do niego do momentu sprzedaży posiada nie producent, ale sprzedawca.
Marketplace / usługodawca (czyli platforma) jest tylko pośrednikiem pomiędzy sprzedawcą trzecim a klientem. Nie wchodzi tym samym w żadną interakcję z produktem ani prawami do niego. Produkty sprzedawane na zasadzie marketplace’u zachowują oryginalną markę, a dostawą zajmuje się sprzedawca. Kupujący przesyła pieniądze za produkt usługodawcy, który po odliczeniu ewentualnej prowizji i dodatkowych opłat przesyła je dalej na konto sprzedającego.
Marketplace jako model sprzedaży, czy warto inwestować w internetowe marketplace?
Światowe trendy wskazują jednoznacznie, że internetowe platformy handlowe rozwijają się w bardzo szybkim tempie. Nie zanosi się też, by miały przestać. Konkurencja staje się jednak coraz bardziej zacięta z roku na rok, więc jeżeli zastanawiasz się nad stworzeniem własnej platformy, lepiej zrobić to zanim zrobi to konkurencja.
Marketplace’y są wysoko skalowalne a ich koszty rozwoju są niższe w porównaniu z tradycyjnym e-commercem. Twoim zadaniem jako twórcy platformy handlowej <center>zapewnienie łatwego w obsłudze i bogatego w funkcje systemu. System taki będzie bardzo różnił się zależnie od tego, czy będzie to platforma B2B czy B2C, a może nawet D2C i C2C (jak chociażby Etsy). Prostszym rozwiązaniem może okazać się zakup gotowej, profesjonalnej platformy marketplace.
Projekcje rynkowe na rok 2022 potwierdzają dalszy wzrost znaczenia internetowych platform handlowych. Będzie ich coraz więcej i będą obejmować coraz większy procent rynku e-commerce. Jeżeli masz zamiar stworzyć swój własny marketplace, pamiętaj, że nie ma tutaj uniwersalnego rozwiązania – będziesz musiał łączyć i zmieniać znane modele biznesowe, aby osiągnąć sukces. Wszystko zależnie od Twojej branży, targetu, i potrzeb Twoich użytkowników.
Marketplace – podsumowanie
Jeżeli uważasz, że Twoja organizacja ma szansę rozwinąć się przy wykorzystaniu możliwości, jakie oferują operatorzy marketplace – skontaktuj się z nami!Mamy wieloletnie doświadczenie w integracji systemów sprzedaży ze wszystkimi funkcjonującymi na rynku marketplace’ami (choćby Amazon, Allegro, eBay). Oprócz wdrożeń systemów wspierających sprzedaż omnichannel – włącznie z platformami handlowymi marketplace – jesteśmy też partnerami dostawców wiodących technologii marketplace (np. MIrakl).
Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się jakie możliwości oferuje wdrożenie własnego marketplace na potrzeby sprzedaży B2B i B2C lub masz inne pytania, które warto zadać przed stworzeniem własnego marketplace’u, będzie nam bardzo miło przybliżyć Ci tę tematykę – KONTAKT.
Team ORBA z chęcią pomoże i zaproponuje optymalne rozwiązania. Posiadamy duże doświadczenie we wdrożeniach tego typu platform i z chęcią pomożemy wdrożyć Twój marketplace. Skontaktuj się z nami tutaj oraz zapoznaj z naszymi case studies.
Jak testować sklep e-commerce – 5 cennych porad.
Z naszego doświadczenia wynika, że znaczna część właścicieli nie testuje swoich własnych sklepów e-commerce. Przyczyna jest prosta – łatwo jest założyć, że skoro codziennie widzimy nasz sklep, to orientujemy się czy coś w nim działa niewłaściwie. Niestety nie zawsze tak jest. W dzisiejszym artykule postaramy się wytłumaczyć, jak i kiedy należy testować sklep e-commerce.
Dlaczego testować sklep e-commerce?
Zacznijmy od kilku przykładów z życia wziętych. Pierwszy dotyczy średniego sklepu, który zauważył podczas comiesięcznej analizy google analytics, że znacząco spadła mu konwersja w sklepie. Po krótkiej analizie okazało się, że wygasł certyfikat SSL i w kasie zamiast wyboru płatności pojawiał się biały ekran przeglądarki, z ostrzeżeniem, że witryna nie jest bezpieczna. Oczywiście większość użytkowników nie kończyła procesu zakupowego.
Drugi przykład dotyczy innego właściciela sklepu, który po kilku tygodniach od wystąpienia błędu odkrył, że jego domena znalazła się na czarnej liście, przez co maile automatycznie trafiały u większości osób do skrzynki spamowej. Klienci nie dostawali więc:
Potwierdzenia zamówienia
Potwierdzenia zapisu do newslettera
Potwierdzenia wysyłki przesyłki z kodem trackującym
Błędów tych można było łatwo uniknąć, jeżeli tylko właściciel sklepu wprowadziłby pewne cykliczne działania. Jak więc najlepiej testować sklep e-commerce?
Jak często testować sklep e-commerce?
To najtrudniejsze pytanie, które można sobie zadać. W zależności od liczby zmian programistycznych w sklepie proponujemy robić to co tydzień lub co miesiąc. Nie rekomendujemy przeprowadzania testów rzadziej niż raz na miesiąc, ponieważ ew. błąd może wtedy przynieść bardzo duże straty finansowe. Proponujemy też nie wykonywać testów częściej niż raz na tydzień, ponieważ mamy szereg innych działań związanych z promocją, obsługą zamówień, kontaktu z Klientem, etc. którymi powinniśmy się zająć. Jest jednak jedno odstępstwo od tej reguły.
Niezależnie od cyklicznych testów, za każdym razem, kiedy wprowadzaliśmy dużą zmianę programistyczną (np. dotyczącą płatności, koszyka/kasy, systemu, serwerów, SSL-a, etc.), powinniśmy dokładnie przetestować sklep. Oczywiście zazwyczaj takie testy wykonuje software-house, który wprowadza zmianę, jednak oni w 99% testują tylko główną ścieżkę zakupową.
To naszym zadaniem jako właściciela biznesu jest zapewnienie poprawnego działania sklepu.
Jest to zadanie, o którym łatwo zapomnieć w natłoku innych działań. Z tego powodu proponujemy dodać sobie cykliczną rezerwację na godzinę w tygodniu i traktowanie tej rezerwacji jako priorytet. Dobrze sprawdzają się zadania dodane do kalendarza albo, jeżeli nie stosujesz kalendarza, to ustawienie przypomnienia w komórce. Powinno ono jednak być cykliczne i przede wszystkim respektowane.
Jak testować sklep e-commerce tworząc persony?
Persona to termin, który powstał w końcówce lat 90’. Określa archetyp osoby korzystającej z systemu, a bardziej po ludzku – określa “typ” osoby, która używa Twojego sklepu. Bardzo często jest wykorzystywany przy projektowaniu systemów (nie tylko e-commerce), ponieważ dzięki nim można określać czy system będzie oczywisty nie tylko dla człowieka, który go tworzy, ale też dla innych ludzi. Dzisiaj proponujemy wykorzystać to narzędzie do testowania sklepu. Na nasze potrzeby proponujemy stworzyć 3–4 persony.
Jak je przygotować? Zacznij od opisania swoich Klientów, najlepiej tych, których poznałeś osobiście, albo telefonicznie. Spisz listę kilkunastu Klientów i spróbuj opisać każdego z nich:
Jak często robi zakupy?
Co kupuje?
Czy kupuje pojedynczy produkt, czy więcej niż jeden?
Jaka jest jego motywacja/co chce osiągnąć w sklepie/co jest jego celem (poza oczywiście “zakupić produkt”)?
Ile ma mniej więcej lat?
Jak często korzysta z internetu?
Jak często korzysta z innych sklepów online?
Czy wymaga kontaktu osobistego (telefonicznego, chatu, spotkania z obsługą Klienta)?
Jak wygląda jego sytuacja rodzinna (możesz przyjąć tutaj założenia)- żonaty/mężatka, czy ma dzieci, ile?
Z jakich urządzeń korzysta i jak często? (komputer, komórka, tablet)
Jak przygotujesz taką macierz, to powinieneś być w stanie zobaczyć pewne grupy osób, takie jak:
Kobieta 50+ z dwójką dzieci, mężatka, rzadko korzysta ze sklepów online.
Nastolatek, 15 lat, lubi przeglądać ofertę, ale sam nie kupuje (prawd. prosi o to rodziców).
Postaraj się przygotować 3–4 takie grupy, które występują w Twoim sklepie. Pomocnym narzędziem jest też Google Analytics (a dokładniej zakładka demografia).
Tworzenie person
Następnym krokiem jest stworzenie profili tych person. Na chwilę zapomnij o prawdziwych użytkownikach i stwórz jednego fikcyjnego reprezentanta tej grupy (uwaga! Daj mu imię/nazwisko. Dobrą praktyką jest też znalezienie zdjęcia, które pasowałoby do tej persony). Przykład takiego profilu to:
—
Imię / nazwisko: Jan Kruszyński
Zawód: Nauczyciel szkoły średniej
Zainteresowania: Historia, podróże po Polsce
Wiek: 57 lat
Stan: Żonaty, dwójka dzieci – Franio (12 lat) i Agatka (7 lat)
Internet: Korzysta ok. 2 razy na tydzień, głównie w weekendy, raz w tygodniu sprawdza pocztę e-mail. Korzystał z zamówień online tylko kilka razy w życiu – raz kupił Franiowi grę komputerową, w Twoim sklepie szuka artykułów papierniczych (dziennika, pióra, kałamarza). Jest cierpliwy.
Motywacje zakupowe: lubi rzeczy ładne (np. skórzane notatniki), lubi porównać różne wersje, zna swoje ulubione marki
Możliwości finansowe: Dla siebie nie więcej niż 100 zł, na prezent do 200 zł.
Co go irytuje: nie ufa internetowi, boi się, że ktoś go może okraść/paczka może nie dojść.
—
Jak testować sklep e-commerce personami?
Dlaczego należy rozpisać jego personę tak dokładnie? Pozwala to na postawienie się w jego roli. Dzięki temu możemy “włożyć jego buty” i spróbować spojrzeć na sklep z jego perspektywy. Przykładowo – wchodząc na stronę główną, nie myślimy “dodaję produkt do koszyka, a następnie klikam w górnym prawym rogu w koszyk“, tylko “Jako Jan zobaczyłem pióro, które wydaje mi się idealne. Klikam w produkt, chciałbym się upewnić, że przyjdzie z dobrą stalówką. Wiem, że lubię pisać stalówkami o grubości F/M – gdzie mogę znaleźć taką informację na stronie“.
Dzięki personom otrzymujemy też wiele różnych scenariuszy testowych. Jeden typ użytkownika będzie wchodził na stronę, zakładał konto, a dopiero później kupował, inny będzie porównywał wiele produktów, jeszcze inny będzie próbował zrobić zakupy w jak najkrótszym czasie. Za każdym razem, kiedy testujemy, możemy więc brać jeden z typów użytkowników i próbować wcielić się w ich skórę.
Dzięki temu będziemy w stanie przetestować wszystkie/większość funkcji systemu, nawet jeżeli część z nich jest wykorzystywana bardzo rzadko. Dobrym narzędziem jest napisanie też na początku testów konkretnego celu dla użytkownika. W przypadku powyżej byłoby to “kupienie pióra wiecznego za mniej niż 100 zł, ze stalówką F/M“. Jedna ważna uwaga – jeżeli mamy określony cel to możemy rozpocząć przygodę z testowaniem sklepu od wyszukiwarki (Google / Yahoo / Bing). Zastanówcie się jakich fraz szukaliby Wasi użytkownicy i upewnijcie się, że sklep da się znaleźć, wprowadzając te frazy. Jeżeli nie to oznacza, że warto popracować nad SEO sklepu.
Na co jeszcze zwrócić uwagę?
Niezależnie od person warto sprawdzić dwie rzeczy i przetestować system na ich podstawie. Pierwszą z nich jest rozdzielczość ekranu, którą najczęściej wykorzystują Wasi użytkownicy. Można to zbadać za pomocą Google Analytics (odbiorcy>>technologia>>przeglądarka i system>>wymiar podstawowy: rozdzielczość ekranu). Spisz kilka pierwszych pozycji (przynajmniej wszystkie dwucyfrowe pozycje), a następnie możesz zobaczyć, jak strona wygląda “ich oczami”. Wystarczy na sklepie kliknąć prawym przyciskiem myszki i wybrać opcję “zbadaj” – w zależności od przeglądarki musicie tutaj poszukać odpowiedniej opcji, ale np. Chrome ma małą ikonkę z telefonem komórkowym – po kliknięciu można wybrać jaką rozdzielczość ekranu chcemy podejrzeć.
Drugim elementem, na który warto patrzeć, kiedy chcemy testować system e-commerce są przeglądarki. Ponownie można je sprawdzić w Google Analytics (odbiorcy>>technologia>>przeglądarka i system). Można też wejść na raport Gemius, gdzie po zescrollowaniu, widoczne będą najpopularniejsze przeglądarki w Polsce. Raport uwzględnia też konkretne wersje przeglądarek – wystarczy pobrać daną przeglądarkę i zobaczyć czy sklep poprawnie działa na tym narzędziu. To bardzo często pomijany test, a jest przyczyną niezliczonej liczby błędów – na szczęście najczęściej małych (np. mniejsze rozmiary przycisków, rozjechanie elementów), ale może być też powodem większych problemów (np. jeżeli jakiś element przysłoni przycisk). Na pewno warto robić taki test raz na kwartał (ponieważ przeglądarki cały czas się zmieniają, nawet jeżeli my nic nie zmienialiśmy na stronie).
Kolejne kroki
Następnymi krokami byłoby wprowadzenie testów A/B i automatycznych testów np. Selenium. Obydwa jednak wymagają odrobiny wiedzy technicznej oraz są raczej dodatkiem, a nie głównym narzędziem. Na każdy z tych tematów planujemy stworzyć osobne artykuły, na razie chcemy jednak zaszczepić poczucie odpowiedzialności za własny sklep oraz przedstawić sposoby jak można ręcznie testować sklep e-commerce.
Dziękujemy, że jesteście z nami już tyle czasu. Chcielibyśmy służyć poradą w rzeczach dla Was ważnych – jeżeli więc macie jakieś pytanie napiszcie je w komentarzu.
Pytania na dzisiaj:
Czy macie przykład problemu ze sklepem, który można było uniknąć dzięki testom?
Czy macie już ustandaryzowaną procedurę testowania sklepu?
Brief sklepu internetowego w 13 krokach – poradnik
Dzięki temu, że jesteśmy stroną, która otrzymuje brief sklepu internetowego, możemy przekazać wam, co powinno się w nim znaleźć. Czego szukamy w briefach? Jakie informacje są dla nas istotne do przygotowania wyceny i oceny tego, czy jesteśmy w stanie podjąć się zadania.
Jak wygląda analiza zgłoszenia w agencji internetowej?
Pierwsza rzecz, którą należy sobie uświadomić to to, że nasza praca jest stałą walką z czasem. Wyobraźcie sobie, że w ciągu miesiąca pojawia się kilkanaście zapytań o sklep internetowy. Każde z nich trzeba przeanalizować, spotkać się z potencjalnym Klientem i wycenić. To około 30–50 godzin spędzonych w miesiącu, nie licząc czasu na dojazd do Klientów. Poza zadaniami sprzedażowymi prowadzimy też projekty i to one są dla nas priorytetem.
Druga rzecz, o której warto wspomnieć to fakt, że trafia do nas też dużo zapytań, które są z wielu powodów niekompatybilne z usługami oferowanymi przez naszą firmę. Dzieje się tak, ponieważ:
Są w innej technologii;
Mają zbyt niski budżet;
Nie posiadamy kompetencji do wykonania danego zadania.
Pierwszy kontakt
W większości przypadków staramy się już na początku zorganizować spotkanie / telekonferencję z Klientem. Po pierwsze – potwierdzamy, że to zaangażowana osoba, która jest w stanie poświęcić kilka godzin na omówienie briefu. Po drugie – mailowo nie jesteśmy w stanie przekazać wszystkich informacji. Na spotkaniu każde zdanie rodzi nowe pytanie dot. projektu. Dzięki temu jesteśmy w stanie przygotować znacznie bardziej rzetelną wycenę.
Jeżeli jest to niemożliwe, to w przypadku prostych projektów wysyłamy wycenę szacunkową, którą jesteśmy w stanie przygotować w 15–30 minut. Przedstawiamy w niej Klientowi, o jakim budżecie mówimy – jeżeli jest ona zgodna z jego oczekiwaniami, to przechodzimy do dalszych rozmów.
Zdarzały się też sytuacje, kiedy wysyłaliśmy do Klienta zestaw kilkudziesięciu pytań do projektu. Ma to na celu doprecyzowanie jego zakresu.
Brief sklepu internetowego – podstawa wyceny
Nie da się przygotować briefu, który opisze projekt w 100% i nawet 150 stronicowy dokument będzie wymagał doprecyzowania (tym bardziej będzie wymagał doprecyzowania – o tym później). Nawet nie próbujcie takich tworzyć.
Jeżeli posiadacie makiety / grafiki to załączcie je do briefu – potrafią bez słów przekazać, jaka jest koncepcja sklepu. Raz zdarzyło nam się nawet otrzymać makietę zrobioną w Excelu – dalej była ona więcej warta niż sam dokument, który ją opisywał.
Głównym zadaniem briefu jest nakreślenie obrazu projektu oraz wykazanie jakie elementy muszą znaleźć się w wycenie. Brief sklepu internetowego ma też szybko pozwolić agencji ocenić czy są w stanie podjąć się zadania. Czy mają do tego odpowiednich ludzi i czy jest tych ludzi wystarczająco dużo. Jakie informacje powinny się w nim znaleźć?
Krótki opis projektu i technologia
Kiedy mówimy krótki, naprawdę chodzi nam o krótki. Wystarczą 1–2 akapity, żeby opisać ogólne założenia projektu. Pozwoli to ocenić agencji, czy mają wystarczająco duże doświadczenie w tym zakresie, bez wczytywania się w szczegóły.
Jest to też dobre miejsce, żeby określić technologię, w jakiej ma być wdrożony projekt (jeżeli jest ona określona). Pamiętajcie, żeby nie wchodzić tutaj w zbyt wiele szczegółów – wystarczy nazwa platformy albo systemu, na którym ma być zbudowana. Nie trzeba precyzować frameworku i wersji – to może Wam zasugerować sama agencja.
Idealny początek briefu wyglądałby więc następująco:
Przedmiotem zapytania jest wdrożenie sklepu internetowego B2C dla marki X (segment: elektronika). W sklepie sprzedawane będą głównie produkty RTV/AGD, ale też usługi typu przedłużenie gwarancji, zamontowanie produktu, etc. Dopiero wchodzimy na rynek e-commerce, zależy nam więc na rozpoczęcie sprzedaży możliwie najmniejszym kosztem – zakładamy jednak stałą współpracę nad rozwojem sklepu po wdrożeniu. W szczególności zależy nam na (…).
Migracja czy nowy sklep?
To kluczowa informacja dla agencji internetowej. Przy przeniesieniu istniejącego sklepu ważne jest zachowanie części oryginalnych założeń i designu sklepu. Konieczne również jest wykonanie szeregu działań takich jak migracja produktów czy Klientów.
Nie zapominajmy też, że właściwie wykonane wdrożenie powinno zawierać też migrację SEO, czyli przekierowanie linków. Dobrze określić tutaj jakie dane chcemy przenieść, np. czy chcemy zachować całą historię zakupową Klienta (często jest to czasochłonne). Często ze strony agencji pojawia się też pytanie, kto będzie odpowiadał za przeniesienie treści takich jak regulaminy, F.A.Q czy polityka zwrotów.
Integracje
Najważniejszą rzeczą dla agencji będzie informacja o tym, z jakimi systemami ma się integrować, w jaki sposób i jakie informacje przesyłać. Ponownie – nie chodzi o to, żeby mówić, jak to mają robić (każda agencja ma swój zestaw dobrych praktyk), ale warto określić jakie informacje mają być przesyłane.
W przypadku integracji z system ERP lub magazynowo / księgowym zazwyczaj mówilibyśmy o integracji:
Produktów (zazwyczaj z ERP do systemu e-commerce);
Zamówień (zazwyczaj z e-commerce do ERP);
Statusów zamówień (zazwyczaj z ERP do e-commerce, aczkolwiek może być też integracja obustronna);
Klientów (tutaj warto określić, na jakich danych nam zależy);
Stanów magazynowych;
Ew. integracji zwrotów/reklamacji.
W przypadku każdego z tych punktów warto 1–2 zdaniami opisać jak ma to przebiegać. Przykładowo, wszystkie informacje o produktach może zawierać system ERP (lub PIM) i przesyłać je do e-commerce, ale mogą się też tworzyć tylko produkty bazowe, które później ktoś ręcznie udostępnia.
Jeżeli tylko mamy takie informacje, to warto sprecyzować, jak mają być przekazywane dane – czy będzie to SOAP / REST / Webservice, czy może wymiana plików poprzez FTP. Jeżeli mamy jakąkolwiek dokumentację API systemu zewnętrznego, to warto ją przesłać jako załącznik do briefu.
Typ grafiki
Tutaj kwestia jest dosyć prosta – czy chcemy, żeby agencja zaprojektowała nam dedykowaną grafikę (to zazwyczaj znacząco wydłuża czas wdrożenia i wymaga stworzenia makiet) czy nie. Jeżeli nie, to zazwyczaj agencja będzie wykorzystywała standardowy design sklepu w danej platformie lub zaproponuje szablon.
Jeżeli posiadacie już wybrany szablon sklepu, to załączcie do niego link w briefie. Jeżeli zaś Wy będziecie stroną odpowiedzialną za dostarczenie grafiki, też poinformujcie o tym agencję.
Dodatkowe funkcje lub moduły
Jeżeli wiemy, że w naszym projekcie będą dodatkowe funkcje, to postarajcie się opisać, na czym mają polegać.
Uwaga! Jeżeli znacie już dokładnie moduły, które mają być zainstalowane, to po prostu dołączcie do nich linki. Jeżeli jednak zależy nam na konkretnej funkcji, a nie znacie takiego modułu, to opiszcie, na czym ma ona polegać.
Oczywiście są funkcje, które są oczywiste takie jak:
Zainstalowanie Google Analytics
Zainstalowanie Ceneo
Wyświetlanie pop-upu do zapisu do newslettera
Są też jednak funkcje, które wymagają szerszego kontekstu. Notorycznie spotykamy w specyfikacjach projektów hasła takie jak “marketing automation” albo “połączenie z CRM-em”. Nie jesteśmy na bazie takiego hasła nic zrobić, poza wykonaniem telefonu doprecyzowującego.
Czy mamy zainstalować konkretny moduł marketing automation? Czy mamy go sami wybrać? Czy mamy też zaprojektować akcje automatyczne? Co on ma konkretnie robić? To są wszystko pytania, które musielibyśmy zadać, żeby zrozumieć, o co chodzi w tym punkcie.
Języki i waluty
Jeżeli Twój sklep ma obsługiwać sprzedaż zagraniczną, to dokładnie opisz, jak to ma działać – w ilu językach ma działać sklep? Kto dostarczy tłumaczenia? Jakie mają być waluty? W jaki sposób mają być przeliczane? (mogą być np. pobierane automatycznie z internetu lub przypisane na stałe). Czy ma występować jedna domena dla wszystkich rynków, czy ma być ich więcej?
Nawet jeżeli Twój sklep będzie działał tylko lokalnie, to i tak brief sklepu internetowego powinien taką informację zawierać – agencja nie będzie musiała się o to dopytywać.
E-maile i procesy z tym związane
Bardzo często w specyfikacji pomijanym elementem jest kwestia maili. Każdy system e-commerce je generuje – jedne tylko pojedyncze potwierdzenie zamówienia, inne – kilka e-maili po każdej zmianie statusu zamówienia.
Agencja będzie musiała przygotować te szablony, zakodować je, a także upewnić się, że wychodzą automatycznie po zmianie statusu. Ważna może być też informacja o tym, gdzie trzymamy informacje o subskrybentach. Jeżeli są to standardowe rozwiązania takie jak mailchimp / freshmail / etc. to jest to proste. Są jednak przypadki, gdzie dane są trzymane w samej platformie i musimy zapisywać również zgody użytkowników (oraz datę, kiedy ta zgoda została uzyskana), albo informacje te muszą zostać wysłane do innego zewnętrznego systemu poprzez API.
Szkolenia i dokumentacja
Warto dodać też w briefie czy wymagane jest szkolenie z obsługi systemu. Jeżeli tak to dla ilu osób, w jakim miejscu i czy ma zostać przygotowana instrukcja obsługi.
W kwestii dokumentacji ważne jest określenie, co powinna zawierać – np. czy ma być lista i opis działania modułów, specyfikacja API, a może przygotowane mają zostać diagramy obrazujące procesy po stronie systemu eCommerce? Jeżeli nie znasz dobrych praktyk w tym zakresie, poproś agencję o określenie, co mogą umieścić w tej dokumentacji i co wg nich będzie dla Ciebie najbardziej wartościowe.
Hosting i utrzymanie
Bardzo ważną informacją jest to, kto ma zapewnić serwery dla sklepu, oraz jak będzie wyglądało dalsze utrzymanie. Zarówno pod względem serwerów jak i rozwoju sklepu.
Jeżeli mamy oczekiwania dot. SLA (czyli gwarantowanego czasu reakcji) to również można je zawrzeć w tym miejscu, najlepiej w formie tabelki zawierającej typ błędu (krytyczny, pilny, normalny) i oczekiwanych czasów na wprowadzenie poprawki.
Dzięki temu agencja będzie w stanie określić czy jest w stanie zagwarantować taki czas reakcji – w najlepszym wypadku od razu dowiecie się, ile to kosztuje, w najgorszym dowiecie się, że trzeba te parametry zmodyfikować, ponieważ są nieżyciowe.
Czego nie robić?
Są elementy, które niczemu nie służą i jedynie wydłużają proces. Taką informacją jest np. target, do którego kierujemy sklep. Jest to oczywiście ważna informacja, ale dla UX-owca, grafika i właściciela sklepu. Nie ma za to wpływu na wycenę sklepu.
Inną informacją, którą często widujemy, jest długi opis o firmie, zawierający informacje o obrotach, liczbie pracowników czy światowej dominacji danej firmy. Owszem – kontekst jest ważny, ale można to opisać w jednym akapicie.
Długość briefu
Ostatnim grzechem briefów jest długość. Jeżeli otrzymujemy brief sklepu internetowego dłuższy niż 3–5 stron to zaczynamy się martwić. Po pierwsze oznacza to, że projekt będzie złożony, będzie miał dużo elementów, które wzajemnie na siebie nachodzą, przez co bardzo długo zajmie jego wycena. Pierwsze co robimy po otrzymaniu takiego briefu, to od razu ustalamy spotkanie z Klientem, w celu doprecyzowania “kilku punktów”. Robimy to jeszcze zanim zaczniemy go czytać, ponieważ wiemy, że nie da się wszystkiego opisać na papierze.
Przykładowo zdanie “ostylowanie szablonu e-mail” może w zależności od kontekstu oznaczać dostosowanie koloru i logotypu (1 godzina pracy), modyfikację istniejącego szablonu (m.in. dodanie dodatkowych elementów) (2–8 godzin pracy), albo zaprojektowanie go od zera (8–24 godzin pracy). Jeżeli tego nie doprecyzujemy, pojawia się możliwość, że Klient będzie oczekiwał czegoś innego, niż my zawarliśmy w wycenie.
Im dłuższy brief sklepu internetowego, tym większa jest też odpowiedzialność na nas jako firmie wdrażającej, bo jeżeli cokolwiek zostanie zrobione inaczej / zostanie pominięte to pojawi się informacja od takiego Klienta “ale to przecież było na stronie 53“. Takie wyceny wymagają więc licznych spotkań, doprecyzowania wielu punktów, ale też charakteryzują się pewnym brakiem zaufania.
Zastanówcie się – Wy jako Klient zatrudniacie firmę, która wdrożyła kilkadziesiąt projektów o podobnej specyfice. Ma doświadczenie, ma wiedzę, co działa dobrze, a co nie. Opisując w briefie, jak ma działać każda funkcja co do szczegółu, nie wykorzystujecie tego potencjału.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Daj znać w komentarzu czy:
Wysyłasz firmom brief czy tylko krótki opis mailem? Jak to wpłynęło na późniejszą realizację?
Czy w pełni wykorzystujesz know-how firmy, która Ciebie obsługuje? Czy zlecasz jej zadania, czy oczekujesz rekomendacji? A może o tym nie wie?
Innowacyjne pomysły w e-commerce. 7 ciekawych sklepów online.
Dzisiejszy artykuł będzie trochę inny niż pozostałe. Nie będzie tu długiego zbioru porad ani sugestii dotyczących sklepów internetowych. Zamiast tego, przedstawimy tutaj kilka przykładów rozwiązań, które wykorzystuje Twoja konkurencja, i które pozwoliły im wyjść na prowadzenie. Poznaj innowacyjne pomysły w e-commerce i wprowadź je w swoim biznesie.
Idąc za Timem Ferrisem, zgadzamy się z teorią, że żeby zbudować coś, co odniesie sukces, trzeba rozwiązać własne potrzeby (“scratch your own itch”). Potrzebą w przypadku właścicieli Blue Apron była konieczność wybierania się po zakupy za każdym razem, kiedy chcieli coś ugotować. Z tego powodu ich sklep oferuje gotowe zestawy produktów, razem z przepisem, na bazie świeżych produktów. Dzięki temu codziennie możemy doświadczyć wspaniałego, wykwintnego dania, nawet jeżeli nie bardzo umiemy gotować.
Głównym walorem ich biznesu jest uproszczenie życia dla swoich Klientów. Nie tylko zestaw przychodzi nam pod same drzwi, ale też porcje są już odpowiednio wydzielone. Poza wydrukowanym przepisem, na swojej stronie zamieszczają też instrukcje, jak przygotować danie krok po kroku, razem ze zdjęciami.
Blue Apron jest też mistrzem dodawania elementów około ich głównego biznesu.
Znajdziesz u nich:
1. Możliwość zakupu przyborów kuchennych, które są konieczne do przygotowania dań;
2. Dobór win do dań;
3. Przepisy wysyłane do listy mailingowej;
4. Porady domorosłych kucharzy do każdego z przepisów (innowacyjne podejście do komentarzy).
Ten sklep z kostiumami kąpielowymi na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo zwyczajny. Jest bardzo ładnie zaprojektowany, z delikatnym efektem paralax, ale nie ma tu większych “wodotrysków”. To gdzie sklep jest jednak innowacyjny to 3 elementy:
1. Program lojalnościowy;
2. Rekomendacje produktów;
3. Blog.
Program afiliacyjny – zaproś znajomego
Program afiliacyjny jest wyeksponowany w menu, na tym samym poziomie co główne kategorie. Powód, dla którego warto zwrócić na to uwagę, to po pierwsze bardzo szybki i wygodny sposób na dzielenie się ze znajomymi linkiem. Moduł pozwala to zrobić poprzez e-mail, Facebooka, Twittera, ale też Messengera. Po drugie nie tylko osoba polecająca otrzymuje zniżkę, ale też osoba, która otrzymała link. Po trzecie zwróćcie uwagę na treści, które są wysyłane do znajomych – są niebywale pozytywne.
Warto zwrócić uwagę, że na stronie użyto zewnętrznego modułu do programu afiliacyjnego: https://www.extole.com/. Możesz go zastosować też w Twoim sklepie.
Rekomendacje produktów
Tutaj Andie Swim stworzyło dedykowany konfigurator, który pozwala na dobranie idealnego kostiumu. Nie są jednak jedyną firmą, która tak postępuje. To, co zasługuje jednak na wyróżnienie, to treści, które się w nim znajdują i sfera wizualna konfiguratora. Jest on naprawdę wspaniale zaprojektowany, a zabawne frazy powodują, że aż chce się przejść przez wszystkie kroki.
Blog
Można byłoby zapytać co w blogu może być innowacyjne? A jednak. W przeciwieństwie do miliona innych sklepów, które skupiają się na poradach i inspiracjach, właścicielka Andie Swim postanowiła wykorzystać proces, który i tak już stosowała. Otóż jako młoda właścicielka firmy postanowiła raz na tydzień pisać do siebie e-maila, podsumowującego co się dzieje w rozwoju firmy. Po jakimś czasie zaczęła je publikować. Jej posty zawierają różnego rodzaju przemyślenia co do natury jej biznesu, problemów, z jakimi się spotykała, ale też plany na przyszłość. Wspaniale odsłania rąbek tajemnicy i powoduje głębokie przywiązanie z tą kilkuosobową firmą.
To sklep, ale też coś znacznie więcej. Wykorzystuje on to, co jest największą siłą internetu – opinie.
Silnikiem sklepu jest fakt, że poza zakupem produktu, zbierane są dane na temat ulubionych produktów. Dzięki temu system jest w stanie zaproponować Ci jako użytkownikowi dodatkowe biustonosze, które polecają inne osoby o podobnym profilu do Ciebie. Dzięki temu powstał konfigurator, który zwraca bardzo spersonalizowane wyniki.
Drugim elementem, na który warto zwrócić uwagę, jest sekcja Fit or Not, która opiera się na zdjęciach użytkowników oraz społecznej oceny, czy dany biustonosz pasuje, czy nie. Po dodaniu swojego zdjęcia, wyświetla się ono losowo użytkownikom i dzięki temu szybko otrzymujemy informację, czy jest dobrze dopasowany, czy nie.
Trzecim elementem, który przykuwa uwagę, jest sekcja “from him to her”. Jest to wyjątkowo innowacyjne podejście do produktu, który często mężczyznom jest ciężko kupić. Należy zrobić dwie rzeczy: po pierwsze dodać swoje konto Facebook, żeby Brayola miała dostęp do naszej drugiej połówki, po drugie należy sfotografować metkę ulubionego biustonosza naszej dziewczyny / żony. Brayola zajmie się resztą, tj. dobraniem stylu / rozmiaru i typu. Duże ułatwienie dla męskiej części populacji.
Kolejny sklep związany z odzieżą. W ramach sklepu nie kupujemy jednak odzieży tylko usługę. Usługę doradztwa. Płacąc 25 dolarów, otrzymujemy dostęp do specjalnego czatu z naszym “dedykowanym” stylistą, który zada nam odpowiednie pytania, pokaże kilka propozycji, pozna nasz styl, a następnie skomponuje dla nas paczkę z ubraniami. Co ciekawe Trunk Club nie ma stałej kwoty za ubrania – płaci się 25 dolarów, a ze stylistą umawiamy się czy chcemy ubrania zamawiać jednorazowo, czy raz na miesiąc / kwartał, oraz ile chcielibyśmy wydać.
Rzeczą, która zasługuje na wzmiankę, jest sposób doboru ubrań. Po konsultacji produkty zostają dodane do naszej specjalnej listy prezakupowej. Mamy w tym momencie 2 dni na ew. odrzucenie całości / części zamówienia. Stylista oczywiście jest cały czas dla nas dostępny, żeby ew. wymienić dany produkt na inny. Jeżeli jednak przegapiliśmy termin to po przyjściu paczki, dalej mamy 5 dni na odesłanie całości lub części zamówienia. Oznacza to tyle, że możemy oddać to, co nam się nie podoba, ale też możemy wymienić rozmiar, jeżeli nie pasuje.
Ten sklep, poza oryginalnym designem, zasługuje na nagrodę za najfajniejszy copywriting w e-commerce. Kilka wspaniałych przykładów, jak można podejść do tematu oryginalnie:
1. “Scroll if you are sexy…” 2. “#letsbefrank, it’s my middle name” 3. “Getting dirty has never felt so good” 4. “You know who’s a babe? Read the first word” 5. “Guess what? You’ll be naked in a minute”
Teksty z pomysłem są wszędzie – zarówno na bannerach i na stronach, ale też na samych opakowaniach produktów. Humorystyczne akcenty pojawiają się też w innych miejscach, zwróć uwagę na ikony w sekcji poniżej:
To co jednak wymaga osobnego akapitu oraz powód, dla którego uznaliśmy, że sklep ten powinien znaleźć się w tym zestawieniu, to program lojalnościowy. Znajdziecie go pod mało informacyjną nazwą “Hotel Pink”. Zamiast zwykłego zbierania punktów, przenosicie się w magiczny świat, gdzie możecie dostać się do wirtualnego hotelu i w zależności od waszego zaangażowania trafiacie do lobby, do sekcji z basenem, do pokoju, albo do penthouse’u. W każdym z nich jako Klient VIP otrzymujecie inne bonusy: od zniżek, poprzez dostęp do produktów przed wszystkimi innymi.
Ten typ produktu jest wyjątkowo popularny w internecie. Dzienniki, notatniki i artykuły papiernicze można znaleźć w co drugim sklepie online. To, co jednak odróżnia tę firmę od innych to to, co zrobili ze swoim produktem. To nie jest już notatnik. To nie jest już papier. To artykuł kolekcjonerski.
Firma produkuje małe notesiki, w różnych formatach i raz na kwartał wydaje nową wersję. Różnią się one formatem, papierem, tuszem, grafiką, układem, jednym słowem wszystkim, czym może różnić się notes. Każdy jest jednak projektowany przez designera i powoli produkty te stają się obiektami kultu. Klienci tej firmy żałują, jeżeli nie udało im się kupić danej serii, zanim się wyprzedała.
Każdy z notatników jest obarczony historią, często video, a także bardzo szczegółowym opisem każdego z elementów, który jest jego częścią. Nie tylko wymiar czy materiał, ale też nazwa drukarni, jaki font został użyty, a nawet to, jaka jest nazwa tuszu, który był użyty do wydrukowania logo.
Biorąc pod uwagę fanatyczne wręcz zaangażowanie Klientów tej firmy, zaproponowała ona inne podejście do zakupów swoich produktów. Poza standardowym trybem zakupowym, można też zakupić roczną subskrypcję, gdzie otrzymujemy obecny design notatnika, oraz 3 kolejne (raz na kwartał). W cenie pakietu otrzymujemy też specjalne gadżety związane z designem danego notatnika. Warto przejść przez stronę, żeby zrozumieć ten innowacyjny model biznesowy.
Warto zwrócić też uwagę, na ciekawy zabieg UX sklepu na stronie produktowej – pływający box zakupu. Polecamy też zescrollować na sam dół strony – ostylowanie stopki jest wyjątkowe i wspaniale spójne ze sprzedawanymi produktami.
To jest najbardziej standardowy sklep na dzisiejszej liście. Nie znajdziecie tutaj innowacyjnych modułów albo funkcji, ale na uwagę zasługuje szata graficzna sklepu. Jest ona w pewien sposób vintage’owa. Sklep zawiera dużo zdjęć świetnej jakości w koncepcji pół-historycznych ujęć. Koncepcja przypomina zabieg wykorzystany w teledysku Robbiego Williamsa “Supreme“. Sklep sprawia wrażenie, jakby miał bardzo długą historię, co zresztą jest bardzo spójne z ich produktami, które nawiązują w dużej mierze do ubioru sprzed lat. Jest to ciekawy przykład, jak ważny jest design dla całości odbioru sklepu.
Z ciekawych elementów warto wymienić trzy:
1. Zamiast 14 dni na zwrot, sklep ten bawi się koncepcją nawiązującą do sprzedawanych produktów: można je oddać do 30 dni lub zanim przebiegniemy w nich 100 mil. W rzeczywistości jest to oczywiście zwykłe przedłużenie rękojmi, ale nawiązuje do świata biegaczy.
2. Sekcja “Run with us”. Jest to pewnego rodzaju rozwiązanie omnichannelowe, łączące online ze światem offline. Kilka razy w tygodniu sklep organizuje biegi spod ich siedziby. Jest to wspaniały sposób nie tylko na przywiązanie Klienta do marki, na upsell produktów, ale też na potwierdzenie tożsamości sklepu, jako coś więcej niż biznes – jako styl życia.
3. Ostatnim elementem jest lookbook, który ma dosyć ciekawą koncepcję – jest to książka opisująca historię pewnej podróży związanej z bieganiem. Znajdziemy tam nie tylko produkty, ale też dużo opisów przygody, jaką przeżyli jej protagoniści. Co więcej, dosyć nietypowym rozwiązaniem, jest uzupełnienie lookbooka we fragmenty audio, gdzie biegacze opisują swoje doświadczenia we własnej osobie, własnym głosem. Ponownie – pozwala to zbudować obraz marki jako coś więcej niż sklep. Można w tym wypadku markę zobaczyć raczej jako ambasadora pewnego stylu życia.
Mamy nadzieję, że przykłady, które tutaj Wam przedstawiliśmy były dla Was ciekawe i że zaimplementujecie część tych rozwiązań w swoich sklepach online.
9 najważniejszych faktów o Headless eCommerce
Coraz więcej firm stosuje tę technologię u swoich Klientów. Co za tym idzie – istnieje coraz większa szansa, że przy tworzeniu nowego sklepu, albo aktualizacji obecnego, Twoja agencja internetowa wypowie magiczne hasło “headless eCommerce“. Warto, żebyś wiedział, o co chodzi. Dzięki temu będziesz w stanie podjąć świadomą decyzję.
Headless jest hasłem, które zaczęło się pojawiać kilka lat temu (ok. 2015 roku), a od 2016 roku stale zyskuje na popularności. Dla przeciętnego Klienta to tylko technologia. Warto pamiętać jednak, że nieświadome wybranie technologii może mieć potem znaczące konsekwencje. Będzie to wpływać m.in. na:
koszt godzinowy danego programisty (np. programista SAS będzie kosztował więcej niż programista PHP);
na to, ile godzin finalnie będzie potrzebnych do zrealizowania celu;
na to co będziemy w stanie zrealizować w danej technologii.
Czym jest headless eCommerce?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zrozumieć, jak są skonstruowane sklepy internetowe. Standardowo składają się z 3 elementów:
1. Bazy danych (miejsca, gdzie przetrzymywane są wszystkie informacje, takie jak ceny, nazwy, opisy, zdjęcia, etc.);
2. Warstwy backendowej (czyli części, które pobiera i przetwarza dane z bazy danych). Ta warstwa zawiera też zazwyczaj część CMS-ową, czyli panel administracyjny, który nam pozwala zarządzać sklepem;
3. Warstwy frontendowej (czyli sekcji, w której wyświetlane są wszystkie informacje dla Klienta końcowego).
W tradycyjnym modelu te wszystkie 3 warstwy działają razem. W podejściu headless eCommerce trzecia warstwa (frontendowa) jest “odcięta” (system jest pozbawiony tzw. “głowy”) i przytwierdzona za pomocą API (czyli dwukierunkowego interfejsu komunikacji między “głową” a “ciałem”).
Jeżeli chodzi o samą część frontendową, to najczęściej stosuje się jedną z 3 technologii: vue.js, react.js lub angularJS. Ponownie – sama technologia nie ma dla nas największego znaczenia. Dużo ważniejsze będzie to, co możemy dzięki niej osiągnąć. Największym i najważniejszym przykładem będzie serwis Alibaba. Dodatkowo pod tym linkiem prezentujemy jeszcze kilka innych przykładów.
Pytanie jakie się teraz pojawia, jest następujące: Po co się to podejście stosuje, co może nam to dać i kiedy nie warto go stosować?
Zalety Headless eCommerce
Co więc powoduje, że warto zastosować podejście headless?
Możliwość dostosowania wyglądu do różnych urządzeń
Biorąc pod uwagę, że nasz CMS (system backendowy) jedynie przekazuje informacje do “głowy”, to mamy pełną dowolność, jakie informacje chcemy otrzymać, kiedy, a także co mamy z nimi zrobić. Posiadając jeden system backendowy oraz API łączące go z frontem, możemy “zasilić” nieskończoną liczbę urządzeń i ekranów. Przykładowo możemy stworzyć zupełnie odrębny wygląd sklepu, systemu POS, aplikacji mobilnej, a nawet wersji na smartwatcha. Wszystko za pomocą tych samych narzędzi.
Oczywiście zaprojektowanie i wdrożenie tych frontów to kilkukrotnie więcej pracy, niż tylko przygotowanie wersji “tradycyjnej” sklepu, ale dalej powstaje tylko tzw. “głowa”, a cała obsługa, informacje o produktach, procesowanie zamówień, zostaje po stronie jednego systemu backendowego. Oznacza to również, że będziemy zarządzali wszystkimi urządzeniami z jednego miejsca. Może mieć to gigantyczne znaczenie przy procesowaniu zamówień.
Dowolność w tym, co chcemy pokazać
Biorąc pod uwagę, że technologia frontendowa jest całkowicie odcięta od backendu, pozwala to developerom na wykorzystanie dowolnego języka i frameworku, w zależności od potrzeb. Ma to duże znaczenie, w szczególności mając na uwadze, że części nowoczesnych rozwiązań UX nie da się (albo jest to bardzo złożone) uzyskać bez wykorzystania pewnych technologii. W zależności od miejsca, gdzie chcemy też zaprezentować aplikację, możemy też wykorzystać inną technologię. W pewnym sensie ta zaleta poniekąd jest również wadą (o tym za chwilę).
Obniżenie liczby zapytań do bazy danych
Podejście headless oznacza jednocześnie znacznie częstsze wykorzystanie przeglądarki do wykonywania skyptów i przeliczeń. Innymi słowy, może ona być wykorzystywana do obsługi tzw. logiki frontu. Obecnie przeglądarki spokojnie sobie radzą z dosyć złożonymi kalkulacjami, potrafią też przechować sporo danych, które można wykorzystać podczas nawigacji między stronami. Dzięki temu część zapytań jest już obsługiwana w sekcji tzw. “głowy” witryny, zamiast trafiać do części backendowej lub do bazy danych. Oznacza to mniejsze obciążenie serwera bazodanowego.
Przyspieszenie działania serwisu
Ostatnią, lecz bardzo istotną zaletą systemów headless jest możliwość stworzenia szybszego sklepu. Jest to powiązane z wykorzystaniem przeglądarki (o czym już wspominaliśmy w poprzednim punkcie). Podsumowując – możemy przechować więcej informacji, wykonać mniej zapytań do bazy, a także co ważniejsze – wykorzystać pewne mechanizmy doładowujące treść, dopiero kiedy jest potrzebna. Wejdźmy ponownie na serwis Alibaba (tylko zróbmy to z trybu incognito). Pozwólmy się stronie załadować, a następnie przescrollujmy w dół. Zauważymy doładowujące się zdjęcia. To właśnie mechanizm, o którym piszemy.
Bezpieczeństwo serwisu
Bezpieczeństwo serwisu Warto zaznaczyć, że dzięki rozdzieleniu frontu i backendu, uzyskujemy dodatkową barierę chroniącą dane użytkowników. Są one przechowywane na innym serwerze, (zazwyczaj) o innym adresie niż domena strony. Dodatkowo ograniczenie pewnych funkcji, o których piszemy poniżej, może dodatkowo pozbawić system “bramek”, przez które można było się do niego dostać.
Wady Headless eCommerce
Jak to bywa ze wszystkim, oprócz zalet są również i pewne wady headless eCommerce. Żeby podjąć decyzję musimy mieć też świadomość, jakie są negatywy wykorzystania tej technologii.
Inne umiejętności w zespole / droższe umiejętności
Podział na programistów backendowych / frontendowych istniał zawsze. Jednak przy tym podejściu będziemy potrzebowali ludzi wyspecjalizowanych w technologii, która jest stosunkowo nowa. Są to też ludzie, którzy nie tylko będą w stanie ładnie “opakować” sklep, ale też stworzyć do niego całą logikę. Dodatkowo możemy potrzebować kogoś, kto stworzy API łączące się między tym co widać, a tym, co zarządza sklepem. Siłą rzeczy – taki zespół prawdopodobnie będzie droższy.
Mniej możliwości zespołu marketingowego
Wykorzystanie podejścia headlessowego oznacza też ograniczenie możliwości CMS sklepu. Jest oczywiście możliwość odtworzenia praktycznie wszystkich funkcji, będzie to jednak bardzo czasochłonne. Dla przykładu: jeżeli oczekujemy, że dodawane zdjęcia, opisy i nazwa produktu zawsze będą się pojawiały w określonych miejscach i nasz zespół marketingowy nie ma w planach tworzenia dedykowanych one-page’rów dla każdego z produktów – to headless może być dobrym podejściem.
Możliwy znacznie wyższy koszt
Celowo piszemy, że możliwy, ponieważ bardzo dużo zależy tutaj od sytuacji, w której aktualnie jesteśmy. Na koszt projektu headlessowego będą wpływały m.in. następujące kwestie:
1. Czy potrzebujemy wielu gotowych modułów, które będziemy instalowali w sklepie?
2. Czy większość frontów systemu będzie stała, czy chcemy mieć możliwość zarządzania nimi?
3. W jakiej technologii będzie realizowany projekt?
Większość modułów, które zakupimy do CMSa, będzie częściowo bezużyteczna, ponieważ trzeba będzie nadpisać ich część frontendową. Dotyczy to też modułów płatności czy dostawy. Każda chęć wykorzystania mechanizmów CMS-owo / marketingowych też będzie musiała być odtworzona. Przykładowo – jeżeli obecny system pozwala nam na dodanie na poszczególnych stronach w dowolnym miejscu bloku statycznego z polecanymi produktami – obsługa tej funkcji może wymagać prac deweloperskich, pomimo tego, że jest już wbudowana w nasz system CMS.
Kiedy warto inwestować w Headless eCommerce?
Headless eCommerce ma swoje wady i zalety. Jest to na pewno technologia przyszłości. Niektóre platformy (np. Magento 2) już same promują to podejście i co więcej, planują przygotowanie własnych szablonów headlessowych w niedalekiej przyszłości. Programiści niechętnie pracują już w projektach, które nie są headlessowe. Trzeba jednak mierzyć siły na zamiary i zbadać koszt.
Najlepiej jest poprosić swoją agencję internetową o przygotowanie dwóch wycen – jednej opartej na headlessie, a drugiej w “tradycyjnym” modelu. Model headlessowy sprawdzi się głównie w przypadku kiedy myślimy o sklepie na wiele lat, który ma obsługiwać duży ruch, zawierać raczej statyczny front (celujemy w doprecyzowany wygląd o idealnej konwersji, a nie w kreatywność działu marketingowego) i nie planujemy wykorzystania dziesiątek gotowych modułów. Zazwyczaj jednak nie będziemy w stanie określić, czy nasz sklep spełnia to w 100%. Część z tych elementów będzie dla nas bardziej ważna, a część mniej. Jak mawiał Ryszard Ochódzki “Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów!”.
Warto zaznaczyć, że podejście headlessowe wcale nie musi być droższe w implementacji, niż “tradycyjne”. Wszystko zależy od doświadczenia agencji, wykorzystania już raz stworzonych elementów oraz dostępności półproduktów / bibliotek / rozwiązań, które można wykorzystać bez pisania od zera. Dużo zależy też od CMSa, którego wybierzemy.
Jak możemy zauważyć – nie sposób łatwo określić czy to rozwiązanie jest dla nas, czy też nie. Twoja agencja powinna być w stanie podać twarde argumenty, dlaczego, i czy headless jest w Twoim przypadku wskazany. Warto też porównać koszt obydwu tych opcji, zanim podejmiemy decyzję.
[x]
Ta strona używa cookies
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zawartych w plikach cookies (zarówno sesyjnych jak i trwałych) przez Orba sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, w celu dostosowania treści strony internetowej do moich preferencji, optymalizacji korzystania ze stron internetowych, tworzenia anonimowych statystyk, które umożliwiają zrozumienie sposobu korzystania użytkownika ze stron internetowych.
Akceptuję
Wyceń swój projekt
Nie mamy gotowych cenników. Do każdego wdrożenia podchodzimy w indywidualny sposób i dobieramy zestaw działań, który pozwoli na spełnienie celów klienta. Opisz nam swoją wizję i dowiedz się, ile może kosztować jej realizacja. Jeśli nie wiesz jak opisać projekt, skorzystaj z naszego brief.
Co mówią o nas klienci
„Wszystkie prace wykonywane przez ORBA cechują się należytą starannością i rzetelnością oraz są wykonywane terminowo”