Marketplace jako model sprzedaży: czym jest i jak się różni od dropshippingu?
Marketplace jako model sprzedaży – w tym artykule omówimy czym są platformy handlowe i jak Twoja firma może zyskać na takim modelu sprzedaży oraz czym się właściwie różni marketplace od dropshippingu?
Odpowiedzi znajdziesz poniżej!
Czym jest internetowa platforma handlowa i jak działa?
Na pierwszy rzut oka, internetowa platforma handlowa nie różni się wiele od tradycyjnego sklepu e-commerce – jednak, gdy spojrzymy dokładniej widać, że te dwa modele są od siebie fundamentalnie odmienne. Główną różnicą między nimi jest to, że platforma handlowa łączy sprzedających i kupujących w jednym systemie, a ich interakcje są mniej lub bardziej niezależne od samej platformy, a sklep posiada zazwyczaj tylko jednego sprzedającego (czyli firmę, do której należy sklep) oraz klientów.
Żeby rozpocząć działalność jako marketplace, nie potrzebujemy towaru – poza zarządzaniem samą platformą i zapewnieniu jej dochodu poprzez takie metody jak prowizja czy płatne członkostwo, jedyne czego potrzeba to użytkownicy – zarówno kupujący jak i sprzedający. Niestety, stwarza to tzw. “problem jajka i kury”, gdzie potrzebujemy kupujących by zachęcić sprzedających w tym samym stopniu, co potrzebujemy sprzedających by zachęcić kupujących.
Konkurencja w platformach handlowych jest z każdym dniem większa. Żeby wybić się jako marketplace, potrzebny jest dobry plan i solidna platforma. Nie tylko szybka i niezawodna, ale do tego prosta w obsłudze i bezpieczna. Znajomość branży, w którą celujesz ze swoją platformą również się przyda – łatwiej będzie Ci znaleźć niszę, której potrzeby zaspokoi Twoja platforma.
Wiemy już czym jest internetowy marketplace – jak jednak sprawić, by był on opłacalny?
Modele biznesowe platform handlowych
Platformy handlowe to rodzaj usługi internetowej, którą właściciel dostarcza zarówno kupującym jak i sprzedającym. Jak to z usługami internetowymi często bywa, rzadko są one dostarczane darmowo. Istnieje wiele sposobów monetyzacji marketplace’u – spójrzmy na kilka najpopularniejszych modeli biznesowych:
Prowizje. O prowizjach już wspomnieliśmy. Jest to stanowczo najbardziej popularna i jedna z najbardziej uniwersalnych metod finansowania platformy handlowej. Każdy użytkownik płaci procent lub ustaloną kwotę od każdej transakcji – proste, ale skuteczne. Zarówno Allegro jak i eBay czy Etsy posiadają prowizje. Ich przewagą jest to, że pozwalają użytkownikom płacić wyłącznie za aktywne korzystanie z platformy.
Płatne członkostwo. Jeżeli nie chcemy, by nasi użytkownicy płacili prowizję od każdej transakcji, ale abonament za korzystanie z platformy – płatne członkostwo to dobre rozwiązanie. Wiele platform korzystających z tego modelu udostępnia użytkownikom kilka rodzajów kont do wyboru – im droższe, tym większa funkcjonalność. Ten model sprawdzi się w przypadku użytkowników, którzy często korzystają z naszej platformy. Ich koszty nie rosną wraz z liczbą transakcji – aczkolwiek zachęcenie użytkowników do korzystania z platformy może być trudniejsze.
Płatne listingi, funkcje premium, reklamy. Nie ma uniwersalnego modelu biznesowego dla platform handlowych – musimy wedle naszych potrzeb dobierać metody monetyzowania naszego marketplace’u. Płatne listingi, funkcje premium, oraz płatne pozycjonowanie ofert to najczęstsze dodatkowe sposoby na finansowanie swojej działalności w tym sektorze.
Marketplace jako model sprzedaży
Jak każdy model sprzedaży, marketplace też ma swoje plusy i minusy:
Wymagany personel nie jest proporcjonalny do sprzedanych produktów
Nie musimy martwić się o produkcję i dostawę
Dostęp do szerokiego wachlarza rodzajów produktów
Dużo możliwości monetyzacji
Problemy ze znalezieniem użytkowników – będziesz potrzebował zarówno sprzedających jak i kupujących, aby marketplace prawidłowo funkcjonował
Marketplace wymaga zaawansowanego oprogramowania, by zapewnić odpowiednie wrażenia użytkownikom i zachęcić do wyboru naszej platformy
Coraz większa konkurencja
Praktyczne przykłady platform handlowy, które odniosły sukces
Istnieje mnóstwo firm, które odniosły sukces zarządzając internetową platformą handlową – jak choćby Amazon. Dzisiaj, firma ta znana jest z imponującego wachlarza usług, które oferuje – od przetwarzania danych w chmurze po rozrywkę. Musimy pamiętać, że Amazon to przede wszystkim ogromny marketplace. Łączy firmowe oferty Amazona razem z ofertami sprzedaży wystawionymi przez osoby trzecie.
Ponad 55% sprzedaży z platformy Amazona pochodzi od osób trzecich. To pokazuje jak duży wpływ ma dostarczanie usługi ‘marketplace’ na zarobki Amazona. Firma zaczynała od sprzedaży książek a obecnie handluje niemal każdym rodzajem produktów.
Na polskim rynku większość konsumentów rozpoznaje tylko jedną platformę handlową – Allegro. Jest to z pewnością najbardziej prężna platforma powstała w naszym kraju, jednak nie jedyna. Duży sukces odniosło również Morele.net, które ze sklepu internetowego rozszerzyło działalność i wdrożyło swój własny marketplace, na którym wystawić możemy produkty od ADG, przez ubrania, aż po akcesoria dla psów czy felgi i opony. Obecnie skorzystamy z marketplace’u w każdym ze sklepów, którym zarządza Morele, czyli samo Morele.net, ale też Presto, HulaHop, Amfora, Budujesz.pl, Meblujesz.pl, Ubieramy.pl, Digitalo, oraz Motoria.
Marketplace – co to?
Czy marketplace działa tak samo jak dropshipping?
Marketplace na pierwszy rzut oka wygląda bardzo podobnie do modelu dropshippingu – jest to jednak bardzo mylne, a oba modele mocno się różnią. W przypadku dropshippingu, sprzedawca najpierw kupuje prawa do produktu od producenta, a potem sprzedaje go pod swoją marką. Po zakupie przez klienta, producent wysyła mu bezpośrednio produkt, jednak prawa do niego do momentu sprzedaży posiada nie producent, ale sprzedawca.
Marketplace / usługodawca (czyli platforma) jest tylko pośrednikiem pomiędzy sprzedawcą trzecim a klientem. Nie wchodzi tym samym w żadną interakcję z produktem ani prawami do niego. Produkty sprzedawane na zasadzie marketplace’u zachowują oryginalną markę, a dostawą zajmuje się sprzedawca. Kupujący przesyła pieniądze za produkt usługodawcy, który po odliczeniu ewentualnej prowizji i dodatkowych opłat przesyła je dalej na konto sprzedającego.
Marketplace jako model sprzedaży, czy warto inwestować w internetowe marketplace?
Światowe trendy wskazują jednoznacznie, że internetowe platformy handlowe rozwijają się w bardzo szybkim tempie. Nie zanosi się też, by miały przestać. Konkurencja staje się jednak coraz bardziej zacięta z roku na rok, więc jeżeli zastanawiasz się nad stworzeniem własnej platformy, lepiej zrobić to zanim zrobi to konkurencja.
Marketplace’y są wysoko skalowalne a ich koszty rozwoju są niższe w porównaniu z tradycyjnym e-commercem. Twoim zadaniem jako twórcy platformy handlowej <center>zapewnienie łatwego w obsłudze i bogatego w funkcje systemu. System taki będzie bardzo różnił się zależnie od tego, czy będzie to platforma B2B czy B2C, a może nawet D2C i C2C (jak chociażby Etsy). Prostszym rozwiązaniem może okazać się zakup gotowej, profesjonalnej platformy marketplace.
Projekcje rynkowe na rok 2022 potwierdzają dalszy wzrost znaczenia internetowych platform handlowych. Będzie ich coraz więcej i będą obejmować coraz większy procent rynku e-commerce. Jeżeli masz zamiar stworzyć swój własny marketplace, pamiętaj, że nie ma tutaj uniwersalnego rozwiązania – będziesz musiał łączyć i zmieniać znane modele biznesowe, aby osiągnąć sukces. Wszystko zależnie od Twojej branży, targetu, i potrzeb Twoich użytkowników.
Marketplace – podsumowanie
Jeżeli uważasz, że Twoja organizacja ma szansę rozwinąć się przy wykorzystaniu możliwości, jakie oferują operatorzy marketplace – skontaktuj się z nami!Mamy wieloletnie doświadczenie w integracji systemów sprzedaży ze wszystkimi funkcjonującymi na rynku marketplace’ami (choćby Amazon, Allegro, eBay). Oprócz wdrożeń systemów wspierających sprzedaż omnichannel – włącznie z platformami handlowymi marketplace – jesteśmy też partnerami dostawców wiodących technologii marketplace (np. MIrakl).
Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się jakie możliwości oferuje wdrożenie własnego marketplace na potrzeby sprzedaży B2B i B2C lub masz inne pytania, które warto zadać przed stworzeniem własnego marketplace’u, będzie nam bardzo miło przybliżyć Ci tę tematykę – KONTAKT.
Team ORBA z chęcią pomoże i zaproponuje optymalne rozwiązania. Posiadamy duże doświadczenie we wdrożeniach tego typu platform i z chęcią pomożemy wdrożyć Twój marketplace. Skontaktuj się z nami tutaj oraz zapoznaj z naszymi case studies.
Digitalizacja firmy | Wyzwania dla producentów (i jak sprzedaż online może pomóc)
Digitalizacja firmy i digitalizacja sprzedaży b2b: co zmieniło się wraz z Covid-19? Przede wszystkim kroki pierwszy i drugi zwiększyły swój zasięg i potencjał z powodu obecności technologii, mediów społecznościowych i powszechnej niepewności.
W przeszłości dominującym sposobem przekazywania wiadomości była poczta pantoflowa. W dzisiejszych czasach możemy przenieść się do sieci i dowiadywać się o wydarzeniach na bieżąco. Jednocześnie, wiele z informacji dostępnych w sieci nie ma pokrycia w rzeczywistości lub są one wyolbrzymione. To odbiło się negatywnie na firmach, ponieważ potęgowało panikę i odbierało klientów tym biznesom, które i tak już cierpiały na zakazach wpuszczania fizycznych klientów do swoich sklepów.
Niepokojące wyzwania stojące przed producentami
Pierwsze informacje o pojawieniu się wirusa niemal całkowicie sparaliżowały producentów. Zupełnie niespodziewanie pracownicy nie mogli stawić się do pracy, co w sposób oczywisty wpłynęło na produkcję. Dodatkowo, potęgujący niepewność sposób radzenia sobie z problemem – czyli kolejne „włączanie” i „wyłączanie” lockdownów i restrykcji – utrzymywał się aż do 2021 roku.
Sytuację pogorszył fakt, że systemy wysyłki zostały bardzo mocno poblokowane z powodu restrykcji wprowadzonych na szczeblu międzynarodowym. Klienci nie mogli otrzymać tego co chcieli, a produkty zaległy w magazynach zbierając kurz.
Wielu producentów miało duże problemy w realizowaniu produkcji i sprzedaży z powodu zredukowanej załogi, niskiej wydajności i niższych budżetów – przez co niektórzy w całości zamknęli lub zastopowali swoją działalność.
Ci, którzy mieli środki i możliwości, by kontynuować produkcję, musieli zmierzyć się z kolejnym problemem – trudnością w znalezieniu nabywcy na swoje produkty.
Problem z kanałami zbytu doprowadził bardzo wielu producentów do decyzji o zamknięciu interesu – dotyczyło to zwłaszcza tych, którzy nie korzystali z potencjału tkwiącego w e-Commerce.
Czy wiesz, że…?
E-Commerce DTC (Direct to consumer) łączy klientów bezpośrednio z producentami, pozwalając na wykluczenie pośredników, zmniejszając koszty stałe oraz pozwalając producentom na rozwój kanału online, bez konieczności polegania na sklepach detalicznych dla sprzedaży ich towarów.
Przez dobre 6 miesięcy 2020 roku wszelkie działania biznesowe zostały spowolnione i jak można łatwo się domyślać, pociągnęło to za sobą koszty idące w miliardy. Dokładna suma strat ciągle jest ustalana. Być może najbardziej przerażający jest fakt, że nawet wiele miesięcy później, nadal nie wiemy, czy poszczególne państwa nie zostaną nagle objęte lockdownem. W niektórych krajach sklepy na przemian zamykają się, otwierają i znów zamykają.
Digitalizacja firmy | Co to wszystko oznacza dla biznesu?
Mówiąc wprost, firmy i biznesy, które chcą pozostać na rynku i przynosić zysk muszą się zmienić, ewoluować. Rozwiązaniem jest digitalizacja firmy, która najczęściej odbywa się to przy pomocy dedykowanej strategii transformacji cyfrowej. Firmy muszą znaleźć sposób by dotrzeć do swoich odbiorców w „nowej normalności”. Brak rozwiązań cyfrowych doprowadził wiele firm do upadku pomiędzy rokiem 2020 a 2021 (ponad 200 000 firm zamknęło się w samych Stanach Zjednoczonych).
Jednak pomimo tego, że brzmi to apokaliptycznie, rzeczywistość uczy nas, że gdzie jest problem, tam znajdzie się rozwiązanie. Podczas gdy wiele firm musiało zamykać swoje drzwi na całe miesiące, niektórzy dojrzeli szansę w zmianie sposobu prowadzenia biznesu – w cyfrowej transformacji, której nawet wirus nie mógł powstrzymać.
Zgodnie z danymi podawanymi przez unctad.org, w 2020 odnotowano jeden z najwyższych wzrostów w zakresie tworzenia sklepów internetowych i stron sprzedażowych. Nic nie zapowiada, aby miał to być chwilowy wzrost – eksperci zapowiadają, że Covid-19 na zawsze zmieni sposób, w jaki konsumenci kupują produkty.
Dla producentów i wytwórców towarów ten kryzys może okazać się pewnego rodzaju błogosławieństwem, jeśli firmy przeprowadzą digitalizację procesów i rozwiną swój eCommerce.
Digitalizacja firmy | Czym jest?
Ze względu na ekstremalny charakter Covid-19 i szybki sposób, w jaki wpłynął na cały świat, tempo zmian jest nowym precedensem w kwestii wzrostu zakupów online. Taki impuls powinien motywować organizacje, żeby sprawnie przeprowadzić transformację cyfrową i digitalizację firmy.
Konsumenci, odchodząc od dotychczasowego sposobu robienia zakupów, czyli odwiedzania sklepu stacjonarnego, znajdują nowsze rozwiązanie.
Wyszukiwania Google dotyczące zakupów online i sklepów e-commerce są na historycznych maksimach i wydaje się, że trend ten będzie się utrzymywał.
To oznacza niesamowity potencjał rozwoju dla następujących typów przedsiębiorstw:
Producenci, którzy mieli problemy ze sprzedażą swoich towarów w okresie szczytu Covid i mogliby skorzystać z nowych kanałów dystrybucji
Firmy, których fizyczne sklepy zostały zamknięte w związku z wirusem, tymczasowo lub na stałe.
Nowe firmy, które chcą zarobić na zwiększonym zainteresowaniu sprzedażą internetową; mogą to być startupy lub rozwijające się sklepy fizyczne, które nie chcą, żeby ktoś decydował, kiedy mogą, a kiedy nie mogą być otwarte.
Z trzech powyższych typów firm wszystkie mają jedną wspólną cechę – mają świetne warunki do pracy w środowisku eCommerce B2B i B2C.
Dzięki rozwiązaniom eCommerce, które zapewniają również narzędzia pomagające w zarządzaniu i przetwarzaniu danych biznesowych, nigdy nie było lepszego czasu dla producentów i wytwórców, aby rozważyć porzucenie wcześniejszego modelu, opartego na działalności przedstawiciela handlowego, na rzecz otwarcia nowych kanałów dystrybucji.
Ponadto firmy sprzedające towary (także sklepy internetowe) mogą oferować rozwiązania skierowane bezpośrednio do klienta (B2C i D2C) bez zbędnych kosztów i problemów – bo zrobią to online!
Digitalizacja sprzedaży w b2b | Jak sprzedaż internetowa (e-commerce B2B) może pomóc Twojej firmie?
Sprzedaż w Internecie opiera się na zebraniu powyższych możliwości i łączeniu ich za pomocą platformy eCommerce B2B albo B2C, która usprawnia wszystkie działania biznesowe.
Jak wspomnieliśmy powyżej, pojawia się również możliwość wykorzystania usprawnionych rozwiązań i narzędzi do przetwarzania danych biznesowych. Obejmuje to opcje monitorowania danych sprzedaży, kosztów ogólnych, wydatków, a nawet produktywności – wszystko za jednym kliknięciem podczas korzystania z rozwiązania e-commerce.
Dysponując cyfrowymi narzędziami, firmy z początku łańcucha produkcji (producenci) mogą cieszyć się dostępem do dedykowanych kanałów dystrybucji, odrzucając wymóg posiadania przedstawiciela handlowego i dostarczają swoje produkty bezpośrednio do klienta; minimalizując tym samym koszty operacyjne.
Dzięki temu firmy, które zdecydują się na ewolucje swojego modelu biznesowego i sprzedaży, mogą obrócić sytuację kryzysową, w okazję do rozwoju.
Digitalizacja firmy | Korzyści ze sprzedaży internetowej
Według NetComm Suisse, w pandemii, prawie każda kategoria produktów dostępna online odnotowała wzrost popytu; w tym kosmetyki, moda, edukacja i rozrywka cyfrowa.
Pomimo że sprzedaż cyfrowa była już popularna przed Covid, teraz możemy mówić o prawdziwym boomie i największym rynku, jaki istniał do tej pory.
Wytwórcy: Dla tych, którzy tworzą produkty i towary, obecność w Internecie może umożliwić dotarcie do niezliczonych firm potrzebujących przedmiotów do sprzedaży. Nie ma lepszego sposobu na zrobienie tego niż za pośrednictwem platformy e-commerce; eliminując pośredników i zwiększając rentowność operacji.
Dostawcy: Od higieny osobistej po odzież; dostawcy mogą zlokalizować swoich idealnych producentów, zaopatrywać się w produkty hurtowo (zazwyczaj po obniżonej stawce), a następnie dystrybuować swoje towary za pośrednictwem sprzedaży B2B i B2C.
Producenci: Dzięki opcjom zarządzania zamówieniami w handlu internetowym firma produkcyjna może oferować niesamowitą różnorodność towarów i materiałów za pośrednictwem strony internetowej, bloga, a nawet strony w mediach społecznościowych, a następnie korzystać z nowych kanałów dystrybucji oferowanych przez platformy handlu elektronicznego, aby wprowadzać produkty bezpośrednio na rynek.
Dodatkowo, wdrożenie systemu e-commerce, w długiej perspektywie znacząco redukuje koszty ogólne procesu sprzedaży.
Handel elektroniczny umożliwia producentom, wytwórcom i konsumentom wzajemne czerpanie korzyści w bezpiecznym, komfortowym środowisku przy minimalnym ryzyku i maksymalnej rentowności. Dodając do tego dodatkowe korzyści płynące z digitalizacji firmy i posiadania platformy eCommerce, takie jak możliwość przetwarzania kluczowych danych biznesowych i śledzenia procesów – otrzymujemy doskonały sposób na rozwinięcie tradycyjnego modelu sprzedaży.
Digitalizacja firmy to sposób na zmniejszenie ryzyka biznesowego, optymalizację procesów i łatwe skalowanie działalności firmy w przyszłości.
9 kluczowych funkcji systemów B2B e-commerce
Zapraszamy Was do zapoznania się z drugą częścią artykułu o ciekawych funkcjach systemów B2B e-commerce. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji, to przeczytajcie najpierw pierwszy artykuł z serii. Koncepcje, które jednak tutaj przedstawimy, są niezależne od siebie – każdą z nich można wykorzystać osobno. Wykorzystajcie je w Waszych systemach i zbudujcie doskonałą platformę dla Waszych Klientów.
Cechy platformy B2B
W B2B trzeba pamiętać o specyfice platformy. Często są to systemy, które wymagają wiele różnych typów dostępu (np. użytkowników z możliwością kompletowania zamówienia, podglądu historii lub udzielania płatności). Systemy Business To Business często (ale nie zawsze) są też wykorzystywane na urządzeniach desktopowych lub tabletach. Wersja mobile jest potrzebna tylko w wyjątkowych okolicznościach. Wynika to z wygody użytkowania. Przy zamówieniach, które potrafią posiadać kilkaset wierszy produktów, ciężko sobie wyobrazić, że zamawianie przez smartfona mogłoby być wygodnym procesem.
Standardowe elementy platformy B2B e-commerce
Warto też pamiętać o innych funkcjach systemów B2B, które często występują w platformach tego typu. Są to m.in.
Konieczność podania dokumentów potwierdzających albo ID identyfikującego, żeby uzyskać dostęp do platformy;
Limicie kredytowym – wiele firm udziela swoim Klientom linii kredytowej, żeby mogli realizować zamówienia, a za produkty płacić z opóźnieniem. Oczywiście im większy Klient (i bardziej zaufany), tym może liczyć na większy kredyt;
Możliwość negocjowania oferty. Czasami nawet przedsiębiorca, który standardowo zamawia 10–20 produktów, musi zrobić wyjątkowe zamówienie np. z kilkuset pozycjami. W takim wypadku mało kto będzie chciał płacić tę samą stawkę. Idealnie sprawdza się więc możliwość poproszenia o obniżenie ceny oferty.
Różne formy dostawy. W zależności od zaawansowania platformy oraz organizacji, która za nią stoi, często spotyka się wiele form dostawy. Mali sklepikarze mogą chcieć zamówić sobie ciężarówkę, ale już duża sieć będzie preferowała Tira. Czasami zdarzają się dużo bardziej nietypowe formy dostawy jak cysterna, pociąg, statek, etc.
W przeciwieństwie do B2C, gdzie zazwyczaj zamawiane są pojedyncze sztuki produktu, w B2B często kupuje się je na paczki albo palety. Powoduje to też wiele ciekawych wyzwań logistycznych, np. powstaje pytanie czy użytkownik może zakupić niepełną paletę? Innym pytaniem, na które trzeba sobie odpowiedzieć, jest to, ile palet mieści się w Tirze? A jeżeli je umieścimy jedna na drugiej? A czy wszystkie produkty na to pozwalają?
Kluczowa funkcja – historia zamówień. W przypadku sklepu detalicznego czasami Klient wejdzie do tej sekcji, żeby sprawdzić status zamówienia (albo przypomnieć sobie produkt, który był zamawiany). W przypadku sklepu dla firm bardzo ważna jest możliwość sprawdzenia opłaty, ponownego zamówienia, zgłoszenia uwag do zamówienia czy sprawdzenie statusu.
To jednak standard. Poznajcie za to serię kolejnych funkcji, które spowodują, że Was system B2B będzie nowoczesny i funkcjonalny.
B2B e-commerce | 9 kluczowych funkcji systemu
B2B e-commerce | Przewodnik
Klienci po zalogowaniu do systemu, muszą się go szybko nauczyć. Celem jest oszczędność czasu detalistów. Dlatego dobrze sprawdzają się przewodniki. Od najprostszego – video pokazywanego na początku po zalogowaniu, aż po skomplikowane systemy przypominające “demo” systemu. Użytkownicy będą korzystali z naszego systemu, tylko jeżeli będzie dla nich zrozumiały.
Dashboard
Biorąc pod uwagę, że mówimy w większości o zamkniętych systemach (choć nie wszystkich), warto zastanowić się nad stworzeniem dashboard’u, który na pierwszy rzut oka da użytkownikowi podgląd wszystkich najważniejszych funkcji systemu. Ostatnie zamówienia, popularne produkty, zapisane koszyki, etc. To wszystko funkcje, które mogą wyróżnić Twój system B2B. Co więcej, system można zaprojektować w taki sposób, żeby użytkownik sam mógł ustawić, jakie informacje chce widzieć w swoim dashboard’zie.
Checklista do sprawdzania zamówienia
Jednym z zadań, które właściciel sklepu musi dopilnować, jest przyjęcie towaru i potwierdzenie zgodności zamówienia. Oczywiście, można to robić po prostu na bazie faktury. Jednak ciekawym udogodnieniem, może być udostępnienie możliwości pobrania checklisty zamówionych produktów.
Checklista ta pozwoli osobie odbierającej towar odznaczyć, które produkty i w jakiej ilości mają przyjechać. Co więcej – checklista może być w pdf’ie, excelu albo być interaktywna.
Może np. być dostosowana do urządzeń mobilnych, żeby swipe w lewo przyjmował towar, a swipe w prawo dodawał komentarz lub zmieniał liczbę produktów. Po zatwierdzeniu towaru spada on z listy, dzięki czemu łatwiej utrzymać uwagę. Jeżeli taką interaktywną checklistę uzbroić jeszcze w szybko działającą wyszukiwarkę (więcej na ten temat tutaj, to można znacząco ułatwić życie naszym Klientom.
B2B e-commerce | Zaawansowana wyszukiwarka
Skoro już jesteśmy przy wyszukiwarce, to warto wspomnieć, że powinna ona obsługiwać nazwy, kody produktów, a nawet ich fragmenty. Wyszukiwanie np. po ostatnich 4 cyfrach kodu, może być przydatnym rozwiązaniem. Co więcej, trzeba pamiętać, że różni Klienci mogą szukać po innych numerach kodów (o ile takie istnieją). W zależności od naszych wymagań biznesowych, ciekawym rozwiązaniem może być również możliwość dodawania produktów do koszyka, bezpośrednio z poziomu wyszukiwarki.
Możliwość wyboru terminu dostawy
W przypadku B2C nie jest to kluczowa funkcja, bo jeżeli produkty przyjadą następnego dnia to nic wielkiego się nie stanie. W przypadku sprzedaży B2B to jednak bardzo ważny element. Nie tylko dzień dostawy, ale też godzina. Zamawiając towar, powinniśmy zapewnić możliwość wyboru terminu albo przynajmniej przedziału. W końcu jeden sklep będzie chciał przyjąć towar w ciągu dnia, bo wtedy są osoby, które mogą obsłużyć magazyn. Inny za to będzie chciał to zrobić w godzinach wieczornych, kiedy już sklep jest zamknięty i może skupić się na układaniu towaru na półkach, zamiast obsługi Klientów.
Niestety techniczne umieszczenie tego wyboru jest najmniejszym problemem, który przed Tobą stoi. Zapewnienie możliwości wyboru godziny wymaga dogłębnej analizy biznesowej, a także często reorganizacji Twojego biznesu. Dlaczego? Ponieważ, żeby paczka dotarła do Klienta o określonej porze, musi też zostać o odpowiedniej godzinie skompletowana, przewieziona, muszą być dostępne odpowiednie osoby. Musi zostać też “przemielona” przez system informatyczny (np. przejść informacja o płatności w przypadku przedpłaty (która akurat w B2B jest rzadko spotykana)).
Warto też sobie odpowiedzieć na pytanie, jaki jest minimalny czas, który potrzebuję na przeprocesowanie zamówienia, zanim opuści on mój magazyn. System informatyczny powinien blokować składania zamówień, które są niemożliwe do uzyskania. Sytuacja jeszcze bardziej się może skomplikować, jeżeli mamy opcję dodatkowo płatnej ekspresowej dostawy, ale to już zostawimy na inny artykuł.
Rekomendowana lista produktów
Wyobraź sobie, że wchodzisz do systemu sklepowego. Wita Ciebie zamówienie przygotowane na podstawie średniej z ostatnich wizyt – tj. produkty, które już znasz, w ilościach, w których je zazwyczaj zamawiasz. Dodatkowo platforma taka może w łatwy sposób pozwalać na wymianę, dodawanie i usuwanie produktów. Dla sklepu, który kompletuje zamówienie, może to być niesamowita oszczędność czasu. Co więcej – taka interaktywna lista proponowanych produktów może też uwzględniać obecne promocje, tj. informować użytkownika – “zazwyczaj zamawiasz ten produkt, wersja rozmiar większa obecnie jest dostępna w promocji“.
Warto zaznaczyć, że zbudowanie takiej funkcji może być dosyć czasochłonne, a stosunkowo podobny efekt można uzyskać poprzez skopiowanie zamówienia z historii zamówień – jest to więc kwestia przypadku. Wszystko zależy od tego, czy akurat w tym systemie przyniesie to użytkownikowi końcowemu wartość.
Umów się na spotkanie z Sales-Repem
Jedną z obaw firm jest bezosobowa obsługa. Jest to z jednej strony oczywiście zaleta w postaci niższego kosztu, ale z drugiej strony w pewien sposób „strzał w stopę”, ponieważ chłodną, bezduszną platformę można zawsze zastąpić inną (u innego dostawcy), a w sprzedaży B2B często zależy na relacjach i zniżkach, które może zaoferować Sales-Rep.
Można jednak platformą rozwiązać w taki sposób, żeby akcentować ten “ludzki” element. System może przypisywać i wyświetlać opiekuna do każdego Klienta (wraz ze zdjęciem, telefonem i imieniem/nazwiskiem). Można jednak zrobić więcej. Dlaczego nie dać biznesowi możliwości skontaktowania się ze swoim opiekunem przez platformę? Np. nie dać mu możliwości zadania pytania dot. danego pytania? Dlaczego też nie umieszczać tych odpowiedzi (oczywiście wybranych) przy produktach, żeby innym użytkownikom było łatwiej? Tym samym stworzylibyśmy małe F.A.Q. przy każdym produkcie.
Stały kontakt
Dlaczego nie uzbroić naszych opiekunów w aplikacje z czatem, który będą mogli włączać i być dostępni dla swoich Klientów? Oczywiście nie zawsze jest na to czas i miejsce. Może to być bardzo frustrujące, kiedy musimy się skupić, a powiadomienia z czatu będą nas atakować z każdej ze stron, ale można wtedy czat wyłączyć i oddzwonić do Klienta. Dlaczego nie umieścić ikonki telefonu i maila, a po naciśnięciu w jeden z nich, nie wyświetlić komunikatu “czy chcesz, żeby Twój opiekun się z Tobą skontaktował“?
B2B e-commerce | Panic button
To jest bardzo ciekawa opcja, wymagająca dojrzałej organizacji. Można ją znaleźć w panelu zarządzania serwerem np w firmie Zenbox.pl. Otóż w panelu administracyjnym jest przycisk “Panic button”. Duży czerwony przycisk widoczny po prawej stronie na każdej podstronie. Po kliknięciu Twoja wiadomość (opisująca, dlaczego jesteś niezadowolony), jest wysyłana automatycznie do Zarządu firmy.
Jest to wybitne rozwiązanie, które pokazuje, że firmie zależy, i że nie boi się ostrej krytyki. Co więcej – zaprasza ją, czyli chce się polepszyć i stać, jak najlepszą dla Klienta. Wykorzystanie podobnego mechanizmu w B2B może być rewolucyjne.
Możliwości kryjących się w systemach B2B e-commerce jest bardzo dużo, a ich wdrożenia wymagają doświadczonych fachowców. ORBA od ponad 10 lat z sukcesem wdraża nawet najbardziej skomplikowane i wyjątkowe pod względem funkcji projekty B2B e-commerce. Skontaktuj się z nami tutaj, jeżeli chcesz porozmawiać o Twojej wizji systemu B2B.
Zobacz też case studies ze zrealizowanych przez nas wdrożeń B2B e-commerce.
Jak zapewnić bezpieczeństwo sklepu – 7 zasad.
Jako właściciel sklepu jesteś odpowiedzialny za dane Twoich Klientów. Nie tylko grozi Ci utrata zaufania, ale nawet finansowa kara za niedopatrzenie obowiązków i utratę danych. Bezpieczeństwo sklepu i ogólnie w IT składa się z wielu małych nawyków, które razem dają szansę stawić czoła hackerom i złodziejom. Zobacz, jak zapewnić bezpieczeństwo sklepu online.
Czerwona lampka
Wyobraź sobie, że wstajesz rano, myjesz zęby, jedziesz do biura, parzysz kawę i siadasz do komputera. Po zalogowaniu okazuje się, że nie możesz otworzyć swoich plików.
Próbujesz otworzyć system księgowy. Nie działa…
Próbujesz znaleźć faktury wystawione Klientom – plik jest zaszyfrowany…
Właśnie stałeś się ofiarą ransomware. Zapłać nam 1000 zł, to odblokujemy system. Zrobiłbyś to? A masz gwarancję, że nie zrobią tego jeszcze raz?
To tylko jedno z wielu zagrożeń, jakie na nas czekają. Wirusy, ataki hakerskie i wykradzenie danych personalnych, to tylko niektóre z nich. Zobacz, jak sobie z nimi radzić – jak zapewnić bezpieczeństwo sklepu.
Co nam grozi?
W dzisiejszym artykule skupimy się, na tym, jak można się przed nimi chronić. Musimy zaznaczyć, żę nie ma 100% zabezpieczenia. Jak komuś będzie zależało, to pewnie mu się uda. Możesz jedynie panować nad tym, do czego można się dostać i znacząco utrudnić życie osobie hakującej. Mało który sklep (poza dużymi graczami) będzie celem hakerów, którzy będą próbowali znaleźć lukę w systemie. Jest znacznie większe prawdopodobieństwo, że padniesz ofiarą semi-automatycznego ataku, który korzysta z ludzkich błędów i udokumentowanych luk technicznych. “Spray and Pray“. Zaatakuj 1000 serwisów i miej nadzieję, że do 10 z nich uda Ci się dostać. Zobacz, jak nie być jednym z nich.
Przypominamy też, że od czasu wejścia w życie RODO, jesteś odpowiedzialny za dane Twoich Klientów. Wykradzenie ich może być dla Ciebie ogromnym problemem. Warto więc zabezpieczyć się na każdy możliwy sposób.
Jeżeli masz taką możliwość, to wynajmij firmę, która wykona audyt Twojej firmy albo serwisu i wprowadzi odpowiednie zabezpieczenia. Zanim to jednak zrobisz, zadbaj o podstawy.
Aktualizacje systemu, a bezpieczeństwo sklepu
Bardzo często hakerzy próbują wykorzystać udokumentowane luki w systemach, tj. błędy w kodzie, które ktoś inny już rozpoznał i opisał. Jest to prosta metoda, bo nie wymaga praktycznie żadnej wiedzy – jest to w zasadzie instrukcja krok po kroku, jak dostać się do danego serwisu. (np. tutaj) Na szczęście duże platformy, takie jak WordPress, Magento czy Presta, mają cyklicznie wypuszczane aktualizacje, które łatają te dziury. Naszym obowiązkiem jest jednak je zainstalować. Tak, niektóre z nich będą kosztowne, ale jest to coś, co zdecydowanie warto robić. W tym wypadku użytkownicy SaaS’ów z automatycznymi aktualizacjami mają zdecydowanie lepiej.
Hasła
Ten punkt jest oczywisty, a jednak cały czas jest sporo osób, które stosują hasła typu “haslo123” albo “qwerty1”. Sporo osób też stosuje jedno hasło do wszystkich portali. Jeżeli jesteś jedną z nich – zmień to natychmiast.
Korzystając z jednego hasła wszędzie, wystarczy, że w jednym miejscu zostanie wykradzione, a złodziej będzie miał dostęp wszędzie. Jeżeli chcesz zobaczyć, czy np. Twój e-mail (i hasła) nie zostały wykradzione, wpisz go tutaj: https://haveibeenpwned.com/. Bardzo też polecamy stronę, która pokazuje, jak bezpieczne (jak długo zajęłoby komputerowi złamanie) jest nasze hasło: https://howsecureismypassword.net/. Z przyjemnością stwierdzam, że moje wymaga 5 tysięcy lat, żeby je złamać. Jednak niektóre używane przez użytkowników hasła, do złamania wymagają tylko kilku sekund.
Ciekawym systemem jest połączenie dużych liter, małych liter, znaków specjalnych, cyfr. Jest prosty trick, żeby takie hasła zapamiętać. Wystarczy stworzyć je z pełnych zdań. Np. możesz wziąć ulubiony tekst piosenki. Smashing Pumpkins, w utworze Ava Adore ma tekst “Lovely girl you’re the beauty in my world“. Możesz z tego zrobić hasło Lgytbimw. Dodasz do tego rok, w który utwór został wydany i masz Lgytbimw1998 – komputer będzie potrzebował 3000 lat, żeby je rozszyfrować. Możesz spać spokojnie.
Program do przechowywania haseł
Bardzo też polecamy trzymanie haseł w specjalnie do tego przeznaczonym programie. Jednym z moich ulubionych (i darmowych) jest KeePass. Jest jednak milion innych aplikacji, z których możesz korzystać. Na pewno warto wybrać system, który ma automatyczne wypełnianie haseł.
Rób kopie bezpieczeństwa
Zawsze może Ci się zdarzyć, że pomimo wszystkich zabezpieczeń, zostaniesz ofiarą ataku. Warto więc być gotowym na taką ewentualność i robić cykliczne backupy najważniejszych danych – zarówno Twojego sklepu, jak i komputera. Możesz to zrobić np. dzięki stronie https://www.backblaze.com. W przypadku utraty danych przynajmniej będziesz miał je z poprzedniego dnia. Jest to już znacznie mniejszy problem.
Jeżeli chodzi o Twój sklep, to musisz poprosić Twoją serwerownię albo agencję, która Cię obsługuje, żeby zapewniła Ci cykliczne kopie bezpieczeństwa. Znowu – jest to drobny koszt w porównaniu do ceny, jaką możesz zapłacić za utratę danych.
Systemy logujące aktywność
Biorąc pod uwagę, że wiele serwisów ma panel administracyjny, który można znaleźć pod adresem www.domena.pl/admin albo www.domena.pl/administrator, to nic dziwnego, że wyjątkowo popularne są ataki typu brute force. Jest to nic innego, jak wypróbowanie miliona haseł aż uda nam się dostać do panelu admina. Pamiętaj, że są tam dane Klientów, m.in. ich adresy.
Warto więc zapewnić sobie system, który będzie logował próby logowania i najlepiej automatycznie sam zablokuje podejrzane próby. (np. próby logowania z zagranicznych numerów IP, wielokrotne próby logowania, etc). Są też systemy two-factor authentication, czyli podwójnej weryfikacji. Wymagają one np. od Ciebie nie tylko podania hasła, ale też potwierdzenia na urządzeniu mobilnym. Bardzo fajne, bezpieczne rozwiązanie.
Skoro już jesteśmy przy próbach dostania się do Twojego panelu admina, to może czas zmienić adres na coś bardziej nieprzewidywalnego niż /admin? Jeżeli taki adres ma Twój sklep, postaw to za jeden z Twoich celów.
SSL
W dzisiejszych czasach praktycznie każda strona jest zabezpieczona, a jeżeli nie jest, to nasza przeglądarka będzie o tym krzyczeć na prawo i lewo. Nic dziwnego. SSL, to mechanizm, który dba o to, żeby nikt z zewnątrz nie był w stanie podejrzeć, ani zmodyfikować przesyłanych informacji. Po prostu nam zaufaj – Twój sklep powinien mieć certyfikat SSL. Jeżeli inne argumenty Ciebie nie przekonują, to niech przemówi fakt, że Google premiuje strony, które są szyfrowane, więc Twój sklep będzie bardziej widoczny.
Bezpieczeństwo sklepu w biurze
Zakładając, że nie jesteś tylko jednoosobową działalnością, ale firmą zatrudniającą kilka osób, na Twoich barkach spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo danych. Z doświadczenia wiem, że ciężko rekomendować stosowanie zasad bezpieczeństwa, jest tylko jedna metoda, żeby to wprowadzić. Trzeba je wymusić. Zorganizuj spotkanie. Przedstaw zagrożenia. Co Wam grozi, jeżeli stanie się najgorsze. Przedstaw, na co uważać oraz wymuś stosowanie środków bezpieczeństwa. Bez wyjątku.
Pracownicy muszą rozumieć, że to nie przelewki. Kary, zwolnienia za łamanie zasad są tutaj zasadne. Są firmy, gdzie, jeżeli zostawisz niezablokowany komputer bez opieki, to w zależności od stanowiska albo trafi on do działu IT, albo – w przypadku wyższej kadry komputer trafia bezpośrednio do szefa firmy i trzeba pójść na tzw. “dywanik”. Co więcej, żeby to zrobić, trzeba się zapisać na wizytę – potrafi to trwać 3 dni. 3 dni bez dostępu do komputera, to wystarczająco, żeby zrozumieć, że nie warto tego robić drugi raz.
Wytyczne dla pracowników
Niech wszyscy pracownicy korzystają z systemu do przetrzymywania haseł. Niech to będzie system narzucony przez firmę – dzięki temu będziesz miał kontrolę. Co więcej – część tych systemów pozwala Ci zdalnie włączać / wyłączać dostęp do systemu albo do konkretnych haseł. Bardzo istotne, jeżeli przyjdzie Ci kogoś zwolnić.
Niech każdy komputer w firmie będzie zabezpieczony hasłem. Jeżeli Twój pracownik pójdzie na spotkanie i ktoś mu ukradnie laptopa, to nie ma prawa dostać się do danych w środku (oraz maili, zapamiętanych haseł czy dostępów do Twoich systemów księgowych). Najlepszym zabezpieczeniem jest zaszyfrowanie też dysków w laptopach, ale wymaga to trochę pracy po stronie obsługi technicznej.
Musisz też przeszkolić pracowników z tego, jak powinni wysyłać hasła do innych. Nie powinni nawet wysyłać loginu i hasła w jednym mailu, albo na komunikatorze. Nie działa też pisanie haseł na karteczkach. Dobrym systemem jest np. wysyłanie loginu i hasła różnymi systemami (np. hasło wysyłamy smsem, a login mailem). Jeszcze lepsze jest wewnętrznie korzystanie z systemu PGP.
Wreszcie zmuś też pracowników do zainstalowania antywirusa na komputerze – niech zarówno sieć, jak i pliki będą skanowanie i blokowane, jeżeli nie są bezpieczne.
Obowiązki, jeżeli coś pójdzie nie tak
Pamiętajcie, że jesteście odpowiedzialni finansowo za bezpieczeństwo sklepu i danych. Między innymi musicie:
Poinformować odpowiedni organ o naruszeniu danych osobowych do 72 godzin od wystąpienia naruszenia (jeżeli takie wystąpi).
Poinformować bezzwłocznie użytkowników, których dane zostały wykradzione
Udokumentować zarówno zabezpieczenia, jak i ew. naruszenia i działania z nimi związanymi.
Jeżeli chcecie zrozumieć, co może grozić i trochę lepiej się do tego przygotować, to bardzo polecamy podcast Hackable. Jest to doskonale wykonane słuchowisko, gdzie eksperci opowiadają o tym, co można zrobić za pośrednictwem internetu, a także, jak temu przeciwdziałać.
Jak przyspieszyć sklep e-commerce w 10-ciu krokach?
Wdrożenie treści dzisiejszego artykułu z pewnością będzie wymagało od Was pomocy programisty. 90% tego, o czym będziemy pisali, nie zrobicie niestety samodzielnie. Jest to jednak bardzo ważne zadanie – być może najważniejsze, które możecie zlecić. Szybkość ładowania Waszego sklepu bezpośrednio przekłada się na konwersję sklepu, liczbę powracających Klientów, a tym samym – na sukces sklepu. Zobacz, co możesz zrobić i jak przyspieszyć sklep e-commerce.
Jeżeli jesteś stałym czytelnikiem naszego bloga, na pewno wiesz o tym, jak bardzo szybkość działania sklepu przekłada się na konwersję. Zostało to wykazane w wielu różnych badaniach. Wg KISSMETRICS:
40% internautów opuszcza strony, jeżeli ładują się dłużej niż 3 sekundy.
1 sekunda opóźnienia w ładowaniu strony zmniejsza współczynnik konwersji o 7% (czyli jeżeli Twoja średnia konwersja w sklepie wynosi 2%, to opóźnienie o 1 sekundę zamienia to w 1,86%, jeżeli sklep ładuje się 2 sekundy dłużej, to jest to 1,72%, a jeżeli 3 sekundy – 1,58%. Zobacz, jak 3 sekundowe opóźnienie spowodowało, że straciłeś prawie 25% szans na złożenie zamówienia przez tego Klienta.
Zakładając, że dziennie Twój sklep zarabia 1000 zł, to 1 sekundowe opóźnienie w ładowaniu rocznie oznacza 25 550 PLN straconych pieniędzy. Jeżeli czytasz ten artykuł, to prawdopodobnie Twoim problemem nie jest 1 sekunda, tylko kilka sekund. Ile jesteś więc w stanie stracić rocznie? Zobacz na poniższy wykres:
Co możesz więc zrobić?
Systemy cache
Upewnij się, że Twój sklep jest wyposażony w system cache’ujący. Co to takiego?
Najłatwiej pokazać to na przykładzie. Wyobraźcie sobie, że prowadzicie winiarnię. Przychodzi do Was Klient, który chce kupić wino chateauneuf du pape. Żeby to zrobić, musicie podejść do regału i przynieść je do kasy. Jeżeli taka sytuacja powtarzałaby się kilka razy dziennie, to zapewne trzymalibyście butelkę przy kasie, żeby nie musieć chodzić do regału i jej szukać. Dokładnie tak działa cache. Jest to system, który rejestruje pliki i zdjęcia (w pewnym sensie “zrzut” sklepu) dla pierwszego Klienta, a wszystkim innym pokazuje jego kopię.
Część z systemów e-commerce jest już wyposażona w takie systemy. Często można jednak zainstalować dodatkowe rozwiązania takie jak Full-Page cache, albo Varnish, które pozwalają lepiej decydować o tym, co powinno być przetrzymywane przy kasie.
Systemy CDN (Content Delivery Network)
Wróćmy do przykładu z poprzednich akapitów. Jeżeli dane wino byłoby produkowane we Francji, ale można by je było zamówić też ze sklepu w Polsce – to gdzie byś to zrobił? CDN czyli Content Delivery Network oznacza właśnie sieć serwerów, gdzie przechowywane są dane – w szczególności zdjęcia i inne pliki typu media. Dzięki temu, jeżeli na stronę wchodzi użytkownik A, to dane te pobierane są z jednego miejsca, a dla użytkownika B z innego – w zależności od jego lokalizacji. Dzięki temu upewniamy się, że pliki muszą pokonać możliwie najkrótszą drogę, zanim wyświetlą się użytkownikom.
Minifikacja kodu JS/CSS
Tutaj chcielibyśmy omówić dwa elementy. Zanim to jednak zrobimy, to wprowadźmy dwa pojęcia:
Pliki JS (inaczej javascript) – są to skrypty, które odpowiadają za zachowanie strony po stronie przeglądarki. Przykładowo, jeżeli kliknąłeś w przycisk i wyświetliło się menu, to prawdopodobnie był to kod javascript.
Pliki CSS – te pliki odpowiadają za style Twojego sklepu. Innymi słowami – za jego wygląd. W CSS ustalasz, że przycisk ma być niebieski, a tło szare. W css ustalasz też jakiej wielkości powinien być font oraz to jak wygląda menu.
Na czym polega więc minifikacja tych plików? Łatwiej wytłumaczyć to na plikach stylów.
Informacja o tym, jak ma wyglądać dany przycisk, może być zawarta albo w samym kodzie przycisku, albo na początku strony w zbiorczym pliku. Co więcej, w takim zbiorczym pliku może znajdować się wiele różnych reguł, gdzie jedna będzie nadpisywać drugą (np. ogólnie przyciski mają być niebieskie, ale przycisk na koszyku ma mieć ciemniejszy kolor i mieć ramkę).
Minifikacja polega na oczyszczeniu tego kodu, żeby:
nie nadpisywał sam siebie,
nie powtarzał tych samych definicji stylu w różnych miejscach,
był połączony w jeden plik.
Dzięki temu sam plik jest lżejszy, mniejszy, szybciej się wczytuje i można przyspieszyć sklep e-commerce. Ta sama zasada obowiązuje skrypty javascript – również są one łączone w jeden plik i usuwane są duplikaty. Może się też okazać, że nie wszystkie kody są potrzebne na wszystkich podstronach.
Umiejscowienie skryptów
Skoro już jesteśmy przy skryptach JS, to ważnym elementem jest to, gdzie są dodawane. Żeby to zrozumieć musicie wiedzieć, jak działają przeglądarki. Wyobraźcie sobie, że do wyświetlenia strony musicie pobrać wiele różnych danych, np.:
skrypty,
style CSS,
kod HTML,
obrazki,
video,
informacje o ciasteczkach
Przeglądarka ma ograniczenie w każdym z tych elementów – ile z nich może pobierać jednocześnie. Z tego powodu czasami widzimy, że strona już się pobiera, ale nie doładowują się pozostałe elementy, ponieważ czeka na któryś z elementów. To częsty przypadek przy skryptach JS, które są dodane na początku strony / sklepu. Weźmy jako przykład skrypt funkcji chatu na stronie. Jeżeli zostanie on niewłaściwie umieszczony, to witryna może potrzebować chwili, zanim skomunikuje się z zewnętrznym systemem, pobierze wszystkie pliki, a dopiero później wyświetli treść strony. Dla użytkownika będzie to oznaczało, że strona ładuje się wolniej.
Optymalizacja obrazów
To jeden z elementów, o który przynajmniej częściowo możesz zadbać sam. Każdy obrazek, który jest wrzucany na stronę Twojego sklepu, niezależnie od tego, czy jest to obrazek produktu, czy banner na stronie głównej – powinien zostać zoptymalizowany.
Jak o to zadbać? Po pierwsze upewnij się, że jest we właściwej rozdzielczości. Bez sensu będzie wrzucać zdjęcie o szerokości 4000 pikseli, jeżeli banner ma tylko 800 pikseli szerokości. Wszystko ponadto będzie tylko opóźniało działanie sklepu. W dużym uproszczeniu: większe zdjęcie = większy plik = przeglądarka będzie go dłużej pobierać.
Zanim zaczniesz jednak zmniejszać wszystkie obrazki, upewnij się, że otrzymałeś od programisty właściwe wymiary. Trzeba np. wziąć pod uwagę ekrany retina, które wymagają 2 x większych obrazów. Tutaj jednak znowu w grę wchodzi programista. To on musi w kodzie umieścić odpowiednie skrypty, które powiedzą przeglądarce, czy ma pobrać standardowe zdjęcie, czy 2 x większe. Inaczej zawsze będziesz pobierał za duże zdjęcia, co jak już ustaliliśmy – opóźni ładowanie sklepu.
Wielkość zdjęć to jednak nie wszystko. Zobacz na zdjęcia poniżej. Wydają się takie same? A jednak nie są. Zdjęcie po lewej “waży” 1.5 MB, a to po prawej tylko 379 KB. Prawie czterokrotna różnica. Skoro wyglądają identycznie – po co przepłacać? Nie chcielibyśmy wchodzić tutaj w szczegóły, jak uzyskiwana jest kompresja tych obrazów. Ważne jest to, że są narzędzia, które pozwalają to osiągnąć. Jeżeli wrzucasz do sklepu nowe zdjęcie, to koniecznie najpierw dodaj je do strony optimizilla.com – ona skompresuje to zdjęcie i pozwoli Tobie pobrać zoptymalizowaną wersję.
Co zrobić jednak ze zdjęciami, które już są w sklepie? Jeżeli masz na to czas, to można je ręcznie zoptymalizować w ten sam sposób (przy okazji dodając im alt-tagi i porządne nazwy). Jednak jeżeli chcesz zaoszczędzić trochę czasu, to poproś programistów o integrację z systemem typu tinypng.com. On automatycznie pobierze, skompresuje i wstawi poprawione zdjęcia.
Mniejsze obrazki i Sprite
To jednak nie koniec zabawy z obrazkami. Do tej pory mówiliśmy o zdjęciach produktowych i bannerach. Na Twoim sklepie jest jednak jeszcze spora liczba ikon np. koszyka, mojego konta, flaga języka, a także stałe elementy takie jak logo czy metody płatności.
Tak jak wspomnieliśmy powyżej – przeglądarka może pobierać jednocześnie tylko kilka plików. Żebyśmy nie musieli czekać w kolejce na pobranie wszystkich, można stworzyć jeden wspólny plik (tzw. Sprite), w którym znajdą się wszystkie ikony / drobne grafiki strony. Dzięki temu przeglądarka pobiera tylko jeden plik, a my jej wskazujemy, w którym miejscu jest dane zdjęcie – np. pobierz zdjęcie z obszaru w prawym górnym rogu. Tym samym strona ładuje się odrobinę szybciej.
Serwer
Tutaj musisz się zdać na wiedzę swojej agencji internetowej, ew. zatrudnić eksperta do pomocy – każdy sklep będzie wymagał innych serwerów. Od małego sklepu, który spokojnie poradzi sobie na pojedynczym serwerze, do sklepów obsługujących duży ruch, gdzie serwerów jest kilka (albo kilkanaście) i podział ról dzielony jest między nimi. Przykładowo, możliwe jest zastosowanie dwóch serwerów odpowiedzialnych za wyświetlanie sklepu użytkownikowi, a tzw. load-balancer będzie ustalał, z którego serwera mają być pobrane dane dla danego użytkownika. Kiedy jeden nie będzie wyrabiał, to system automatycznie rozdzieli ruch na dwa serwery.
Inną ważną kwestią jest lokalizacja serwerów – zasadniczo dobrze, jeżeli jest on jak najbliżej Klientów – jednak jest to dużo bardziej złożone. Pamiętajmy jednak, że ładowanie się sklepu będzie podzielone na kilka faz. Pierwszą z nich jest odpowiedź serwera – chcemy, żeby była możliwie najkrótsza. Zależy to od lokalizacji, ale też od danej serwerowni.
Ostatnią ważną kwestią jest typ dysków, jaki jest używany. Ogólnie dyski typu SSD są znacznie (kilkukrotnie) szybsze od dysków HDD. Jeżeli chcesz więc przyspieszyć działanie swojego sklepu, warto zainwestować w takie dyski (oczywiście w przenośni – robi to serwerownia). Nie oznacza to jednak, że wszędzie potrzebujemy dysków SSD. Przykładowo, jeżeli mamy serwer, na którym trzymamy backup, to nie jest tam zupełnie potrzebne (są one droższe).
Najlepiej zrobisz, jeśli zapytasz swojego programistę / agencję internetową, czy do przyspieszenia Twojego sklepu konieczna jest zmiana architektury IT, czy może wystarczy optymalizacja kodu.
AMP
Accelerated Mobile Pages to nowatorska metoda, pierwotnie stworzona na potrzeby blogów, ale obecnie znajdująca też zastosowanie w e-commerce. Jest to zbiór rozwiązań stworzonych przez Google, które pozwalają stronom mobilnym ładować się wyjątkowo szybko. W największym uproszczeniu jest to zbiór zasad i bibliotek kodu, których zastosowanie pozwala nam stać się zoptymalizowaną witryną. Takie witryny można zgłosić do Google’a, który stosuje swoje własne mechanizmy cache’ujące, które zapewniają bardzo szybkie ładowanie się stron mobilnych.
Dodatkową wartością dostosowania się do wymagań AMP, jest to, że Google bardzo promuje witryny, które wprowadzają te rozwiązania – dzięki temu możemy liczyć na wyższą pozycję w wyszukiwarkach. Niestety wykorzystanie AMP ma też swoje wady – np. zakłóca zbieranie danych w Google Analytics, ale też tracisz pełną kontrolę nad swoim sklepem – jest on cache’owany na serwerach Google. Zapytaj swojej agencji, czy to dobre rozwiązanie dla Ciebie.
Zapytania do bazy danych
To jest już bardzo techniczna kwestia, będzie ona zależała od systemu, na którym pracujesz, ale też od tego, jak dobrych masz programistów. W dużym uproszczeniu, kiedy jakiś system IT odwołuje się do bazy danych, np. po to, żeby zebrać pliki, które są potrzebne do wyświetlenia danej strony, często zbiera więcej informacji, niż potrzebuje w rzeczywistości. Oczywiście oznacza to, że musi zrobić więcej zapytań i że mogą one zajmować więcej czasu.
Wracając do przykładu winiarni z początku artykułu: łatwiej będzie zebrać wszystkie chateauneuf du pape, a potem wybrać z nich rocznik 2015, niż zebrać wszystkie wina z rocznika 2015, żeby z nich wybrać tylko chateauneuf du pape. Mamy nadzieję, że ten przykład dobrze zobrazuje Wam, na czym polega optymalizacja zapytań do bazy danych.
Google Tag Manager
Można by zapytać co ma Google Tag Manager do szybkości ładowania strony? Okazuje się, że jednak dosyć dużo. Znany jest przypadek, gdzie zmiana wynosiła aż 25% czasu ładowania. Dlaczego tak się dzieje?
Znowu wracamy do pobierania kilku plików jednocześnie i ich kolejkowania – taki sposób działania nazywa się w IT synchronicznym. Google Tag Manager działa jednak w asynchroniczny sposób, dzięki czemu może pobierać wiele skryptów w tym samym czasie. Dodatkowo GTM pozwala na dokładne zarządzanie tym, gdzie mają się wyświetlać które skrypty. Przykładowo – być może nie chcemy, żeby chat pokazywał się na stronie kasy, albo żeby na koszyku pokazywał się popup zatrzymujący użytkownika – wszystko to możemy ustawić w systemie Google Tag Manager.
Pamiętajcie też, że Google Tag Manager to tylko jeden skrypt, który musi zostać pobrany. Pobieramy jeden skrypt, a on pod sobą może ukrywać 40 innych. Jeżeli próbowalibyście dodać 40 skryptów na stronie pojedynczo, to oczywiście drastycznie by ona zwolniła.
Końcowe uwagi
Mamy nadzieję, że artykuł okazał się ciekawy. Nawet jeżeli większości z rozwiązań nie możecie wprowadzić sami, może posłuży jako przewodnik “o co pytać programistę“, żeby przyspieszyć sklep e-commerce. Należy pamiętać, że jest to jeden z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszy element, który możemy poprawić. Nie tylko wpływa na konwersję, ale Google też bardzo mocno patrzy na czas ładowania strony i poprawienie tej kwestii, może wpłynąć na naszą pozycję SEO.
Zostawiamy Was z kilkoma darmowymi narzędziami, które pomogą sprawdzić, co należy zmienić u Was żeby przyspieszyć sklep e-commerce:
Google Pagespeed insights – to oficjalne narzędzie Google. Wartości powyżej 80 są dobre, powyżej 60 wymagają poprawy, poniżej – czeka Was dużo pracy.
https://tools.pingdom.com/ – proste narzędzie, które też zapewni Wam trochę informacji o tym, co można poprawić w witrynie
https://www.webpagetest.org/ – warte uwagi narzędzie, które zrobi za Was 3 testy. Dzięki temu zobaczycie, jak strona zachowuje się przy pierwszym wejściu, ale też po zapisaniu części danych w przeglądarce. Ma to szczególne znaczenie, jeżeli używacie mechanizmów cache’ujących.
Dziękujemy za przeczytanie całego artykułu. Są oczywiście inne elementy, które można wprowadzić – każdy sklep i platforma e-commerce będzie inna, więc inne metody w niej zadziałają. Jedna rzecz, o której warto jeszcze wspomnieć to to, że liczy się odczucie Klienta. Ludzki umysł łatwo można oszukać – np. stosując loadery albo placeholdery. Wtedy użytkownik po sekundzie widzi, że coś się ładuje i zaczyna podświadomie czas liczyć od nowa. To dobry trick, który pozwoli Ci “zachować twarz”, nawet jeżeli Twój sklep ładuje się dłużej, niż być chciał.
Jak w 5 krokach motywować pracowników zespołu sprzedaży – kanibalizacja zamówień B2B.
Jednym z wielu wyzwań, z którymi muszą się mierzyć firmy wprowadzające sprzedaż online w modelu B2B, jest tzw. kanibalizacja zamówień. Część procesu, który normalnie przechodziłyby przez zespół sprzedażowy, zapewniając im tym samym wynagrodzenie, teraz będzie składany “automatycznie” poprzez sklep online. Sprzedawcy mogą słusznie obawiać się o ich pozycję w firmie, a także o spadek wynagrodzenia (w większości opierają się na systemach prowizyjnych). Jak można sobie z tym poradzić i motywować pracowników do pracy z nowym systemem?
Prowizja dla sprzedawcy
Najprostszym rozwiązaniem, jednak takim, które nie jest dostępne dla wszystkich firm, jest udostępnienie prowizji sprzedawcom za sprzedaż online. Podczas podejmowania takiej decyzji należy pamiętać, że to sprzedawca wypracował relację z Klientem i to on dalej jest “opiekunem”, z którym Klient będzie się kontaktował. Wysokość tej prowizji jest kwestią indywidualną, warto jednak również zastanowić się nad tym, co będzie się działo z nowymi Klientami. Możemy automatycznie przydzielać ich do sprzedawców w zależności od ich obciążenia lub ręcznie decydować o przypisaniu sprzedawca – Klient. Istnieje też połowiczne rozwiązanie, które pozwala Klientowi na złożenie zamówienia, ale też na zapytanie o ofertę – wtedy sprzedawca będzie w stanie określić czy może zaproponować lepsze warunki niż te widoczne w systemie online.
Nie wszystkie firmy mogą jednak pozwolić sobie na taki ruch – nie jest to zresztą nic dziwnego – systemy online mają za zadanie zautomatyzować pewne procesy i zmniejszyć koszt obsługi Klienta. Co więc zrobić w takim przypadku? Na pewno warto się zastanowić jakie dodatkowe profity może nieść sprzedawcy system e-commerce.
Obsługa drobnych Klientów
Zacznijmy od tego, jakie problemy rozwiązuje. Jednym z podstawowych jest obsługa drobnych Klientów, na których normalnie sprzedawca musiałby poświęcać czas, a których zamówienia nie przekładałyby się znacząco na jego prowizję. Dzięki systemowi online może on zrobić im krótkie, jednorazowe szkolenie i zdjąć z siebie znaczną część zobowiązań – uwolni to jego czas, dzięki czemu będzie mógł się lepiej zaopiekować kluczowymi Klientami, tj. tymi, którzy przynoszą mu większą prowizję.
Systemy B2B online mają też drugą zaletę – dzięki temu, że konto można założyć zdalnie, można w ten sposób obsłużyć też mniejszych Klientów, do których normalnie nie opłacałoby się odzywać. Za każdego nowego Klienta w systemie możemy sprzedawcy zapewnić prowizję, a jedyną jego pracą będzie pierwszy kontakt telefoniczny, lub ew. wprowadzenie Klienta do systemu online oraz przeprowadzenie krótkiego szkolenia.
Oszczędność czasu
Należy też pamiętać o tym, że większość telefonów od Klientów dot. systemów B2B dotyczy jednego z 3 elementów:
Ile ten produkt będzie mnie kosztował / jaką zniżkę mogę otrzymać?
Czy ten produkt jest obecnie dostępny na stanie?
Jaki jest status mojego zamówienia?
Udostępniając Klientom system online, gdzie będą w stanie sami sprawdzić te informacje, uwalniamy gigantyczne pokłady czasu sprzedawcy, dzięki którym może zdobyć nowych Klientów oraz lepiej obsłużyć obecnych.
Zrób dla niewielu to, co chciałbyś móc zrobić dla wszystkich.
Wzmocnienie relacji biznesowej
Kolejnym krokiem, który warto wykonać, żeby motywować pracowników i pokazać im, że e-commerce nie jest taki straszny, jest powiązanie każdego konta Klienta ze sprzedawcą – tym samym pokażemy Klientowi, kto jest jego opiekunem i jak się z nim skontaktować. Jeżeli dysponujemy zdjęciami pracowników, to możemy je dodać, żeby wzmocnić relację biznesową. Taki system może zostać uzupełniony też w narzędzie komunikacyjne (typu CRM), które pozwoli na szybki kontakt z opiekunem. Ciekawym rozwiązaniem jest przycisk “skontaktuj się ze mną”. Po wciśnięciu sprzedawca otrzymuje informację, że jego Klient potrzebuje pomocy, a system mierzy czas reakcji / satysfakcję Klienta.
Jeżeli chcemy zaoferować dodatkową wartość nie tylko Klientowi, ale też naszemu działowi sprzedaży, to warto przygotować dedykowany panel dla sprzedawcy, gdzie będzie w stanie znaleźć istotne informacje, takie jak:
Data ostatniego zamówienia Klienta.
Liczba zamówień per Klient.
Prowizja w zależności od Klienta.
Prowizja, którą otrzyma sprzedawca na koniec miesiąca.
Często kupowane produkty.
Nowe promocje dostępne w systemie.
Historia zakupów Klienta.
Status zamówień Klienta.
Lista opuszczonych koszyków.
Lista zakupowa Klienta
Takie narzędzie może być bardzo przydatne w rozmowach z Klientem – sprzedawca będzie w stanie zaproponować dodatkowe promocje/usługi i tym samym zwiększyć wartość zamówienia.
Bogate treści
Ostatnim elementem, który może motywować pracowników do pracy w systemie B2B, są bogate treści. W zależności od sprzedawanych produktów sprzedawca musi czasami zabierać ze sobą pudła pełne materiałów promocyjnych, gazetek, ulotek, katalogów. W przypadku narzędzia online może to być wszystko dostępne z poziomu ekranu tabletu. Co więcej, jeżeli mamy dodatkowe informacje takie jak instrukcja obsługi produktu, video z jego zastosowaniem, komentarze użytkowników, benchmarki – są to wszystko ważne narzędzia, które sprzedawca będzie mógł wykorzystać w swojej codziennej pracy i być może łatwiej będzie mu się pogodzić z wprowadzaniem nowego narzędzia.
Projektowanie systemu
Bardzo ważnym elementem jest zaangażowanie sprzedawcy na etapie projektowania systemu. Warto zrobić kilka sesji, gdzie architekt UX będzie obserwował interakcje sprzedawcy z Klientem – zobaczy jakie są typowe zachowania i problemy. Dodatkowo warto zrobić warsztaty makietowe z zespołem sprzedawców. Dać im gotową makietę systemu, a następnie poprosić o wykonanie kilku typowych zadań, np.:
Zamów produkt z kategorii kredki.
Sprawdź jakie masz dostępne promocje i dodaj je do koszyka.
“Klient pyta o status swojego zamówienia o numerze X, spróbuj je znaleźć i odpowiedz na pytanie Klienta”.
Końcowym elementem takich warsztatów jest też otwarta dyskusja o tym, jak się korzystało z narzędzia – jakie widzą problemy, zalety, czy chcieliby z niego korzystać i jak może im ono pomóc w codziennej pracy. Nie zapominajcie, że w przypadku systemu B2B mamy dwa skrajnie różne typy użytkowników – Klienta i sprzedawcę. System musi być zaprojektowany dla jednego i drugiego.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu na temat kanibalizacji zamówień B2B. Daj nam znać, co o nim sądzisz i jakie są Twoje doświadczenia z systemami B2B.
Daj też znać, jeżeli:
Spotkałeś się z oporem działu sprzedaży i jak sobie z nim poradziłeś/aś.
Masz inne przykłady wartościowych funkcji dla sprzedawców, które pozwalają motywować pracowników?
Jak testować sklep e-commerce – 5 cennych porad.
Z naszego doświadczenia wynika, że znaczna część właścicieli nie testuje swoich własnych sklepów e-commerce. Przyczyna jest prosta – łatwo jest założyć, że skoro codziennie widzimy nasz sklep, to orientujemy się czy coś w nim działa niewłaściwie. Niestety nie zawsze tak jest. W dzisiejszym artykule postaramy się wytłumaczyć, jak i kiedy należy testować sklep e-commerce.
Dlaczego testować sklep e-commerce?
Zacznijmy od kilku przykładów z życia wziętych. Pierwszy dotyczy średniego sklepu, który zauważył podczas comiesięcznej analizy google analytics, że znacząco spadła mu konwersja w sklepie. Po krótkiej analizie okazało się, że wygasł certyfikat SSL i w kasie zamiast wyboru płatności pojawiał się biały ekran przeglądarki, z ostrzeżeniem, że witryna nie jest bezpieczna. Oczywiście większość użytkowników nie kończyła procesu zakupowego.
Drugi przykład dotyczy innego właściciela sklepu, który po kilku tygodniach od wystąpienia błędu odkrył, że jego domena znalazła się na czarnej liście, przez co maile automatycznie trafiały u większości osób do skrzynki spamowej. Klienci nie dostawali więc:
Potwierdzenia zamówienia
Potwierdzenia zapisu do newslettera
Potwierdzenia wysyłki przesyłki z kodem trackującym
Błędów tych można było łatwo uniknąć, jeżeli tylko właściciel sklepu wprowadziłby pewne cykliczne działania. Jak więc najlepiej testować sklep e-commerce?
Jak często testować sklep e-commerce?
To najtrudniejsze pytanie, które można sobie zadać. W zależności od liczby zmian programistycznych w sklepie proponujemy robić to co tydzień lub co miesiąc. Nie rekomendujemy przeprowadzania testów rzadziej niż raz na miesiąc, ponieważ ew. błąd może wtedy przynieść bardzo duże straty finansowe. Proponujemy też nie wykonywać testów częściej niż raz na tydzień, ponieważ mamy szereg innych działań związanych z promocją, obsługą zamówień, kontaktu z Klientem, etc. którymi powinniśmy się zająć. Jest jednak jedno odstępstwo od tej reguły.
Niezależnie od cyklicznych testów, za każdym razem, kiedy wprowadzaliśmy dużą zmianę programistyczną (np. dotyczącą płatności, koszyka/kasy, systemu, serwerów, SSL-a, etc.), powinniśmy dokładnie przetestować sklep. Oczywiście zazwyczaj takie testy wykonuje software-house, który wprowadza zmianę, jednak oni w 99% testują tylko główną ścieżkę zakupową.
To naszym zadaniem jako właściciela biznesu jest zapewnienie poprawnego działania sklepu.
Jest to zadanie, o którym łatwo zapomnieć w natłoku innych działań. Z tego powodu proponujemy dodać sobie cykliczną rezerwację na godzinę w tygodniu i traktowanie tej rezerwacji jako priorytet. Dobrze sprawdzają się zadania dodane do kalendarza albo, jeżeli nie stosujesz kalendarza, to ustawienie przypomnienia w komórce. Powinno ono jednak być cykliczne i przede wszystkim respektowane.
Jak testować sklep e-commerce tworząc persony?
Persona to termin, który powstał w końcówce lat 90’. Określa archetyp osoby korzystającej z systemu, a bardziej po ludzku – określa “typ” osoby, która używa Twojego sklepu. Bardzo często jest wykorzystywany przy projektowaniu systemów (nie tylko e-commerce), ponieważ dzięki nim można określać czy system będzie oczywisty nie tylko dla człowieka, który go tworzy, ale też dla innych ludzi. Dzisiaj proponujemy wykorzystać to narzędzie do testowania sklepu. Na nasze potrzeby proponujemy stworzyć 3–4 persony.
Jak je przygotować? Zacznij od opisania swoich Klientów, najlepiej tych, których poznałeś osobiście, albo telefonicznie. Spisz listę kilkunastu Klientów i spróbuj opisać każdego z nich:
Jak często robi zakupy?
Co kupuje?
Czy kupuje pojedynczy produkt, czy więcej niż jeden?
Jaka jest jego motywacja/co chce osiągnąć w sklepie/co jest jego celem (poza oczywiście “zakupić produkt”)?
Ile ma mniej więcej lat?
Jak często korzysta z internetu?
Jak często korzysta z innych sklepów online?
Czy wymaga kontaktu osobistego (telefonicznego, chatu, spotkania z obsługą Klienta)?
Jak wygląda jego sytuacja rodzinna (możesz przyjąć tutaj założenia)- żonaty/mężatka, czy ma dzieci, ile?
Z jakich urządzeń korzysta i jak często? (komputer, komórka, tablet)
Jak przygotujesz taką macierz, to powinieneś być w stanie zobaczyć pewne grupy osób, takie jak:
Kobieta 50+ z dwójką dzieci, mężatka, rzadko korzysta ze sklepów online.
Nastolatek, 15 lat, lubi przeglądać ofertę, ale sam nie kupuje (prawd. prosi o to rodziców).
Postaraj się przygotować 3–4 takie grupy, które występują w Twoim sklepie. Pomocnym narzędziem jest też Google Analytics (a dokładniej zakładka demografia).
Tworzenie person
Następnym krokiem jest stworzenie profili tych person. Na chwilę zapomnij o prawdziwych użytkownikach i stwórz jednego fikcyjnego reprezentanta tej grupy (uwaga! Daj mu imię/nazwisko. Dobrą praktyką jest też znalezienie zdjęcia, które pasowałoby do tej persony). Przykład takiego profilu to:
—
Imię / nazwisko: Jan Kruszyński
Zawód: Nauczyciel szkoły średniej
Zainteresowania: Historia, podróże po Polsce
Wiek: 57 lat
Stan: Żonaty, dwójka dzieci – Franio (12 lat) i Agatka (7 lat)
Internet: Korzysta ok. 2 razy na tydzień, głównie w weekendy, raz w tygodniu sprawdza pocztę e-mail. Korzystał z zamówień online tylko kilka razy w życiu – raz kupił Franiowi grę komputerową, w Twoim sklepie szuka artykułów papierniczych (dziennika, pióra, kałamarza). Jest cierpliwy.
Motywacje zakupowe: lubi rzeczy ładne (np. skórzane notatniki), lubi porównać różne wersje, zna swoje ulubione marki
Możliwości finansowe: Dla siebie nie więcej niż 100 zł, na prezent do 200 zł.
Co go irytuje: nie ufa internetowi, boi się, że ktoś go może okraść/paczka może nie dojść.
—
Jak testować sklep e-commerce personami?
Dlaczego należy rozpisać jego personę tak dokładnie? Pozwala to na postawienie się w jego roli. Dzięki temu możemy “włożyć jego buty” i spróbować spojrzeć na sklep z jego perspektywy. Przykładowo – wchodząc na stronę główną, nie myślimy “dodaję produkt do koszyka, a następnie klikam w górnym prawym rogu w koszyk“, tylko “Jako Jan zobaczyłem pióro, które wydaje mi się idealne. Klikam w produkt, chciałbym się upewnić, że przyjdzie z dobrą stalówką. Wiem, że lubię pisać stalówkami o grubości F/M – gdzie mogę znaleźć taką informację na stronie“.
Dzięki personom otrzymujemy też wiele różnych scenariuszy testowych. Jeden typ użytkownika będzie wchodził na stronę, zakładał konto, a dopiero później kupował, inny będzie porównywał wiele produktów, jeszcze inny będzie próbował zrobić zakupy w jak najkrótszym czasie. Za każdym razem, kiedy testujemy, możemy więc brać jeden z typów użytkowników i próbować wcielić się w ich skórę.
Dzięki temu będziemy w stanie przetestować wszystkie/większość funkcji systemu, nawet jeżeli część z nich jest wykorzystywana bardzo rzadko. Dobrym narzędziem jest napisanie też na początku testów konkretnego celu dla użytkownika. W przypadku powyżej byłoby to “kupienie pióra wiecznego za mniej niż 100 zł, ze stalówką F/M“. Jedna ważna uwaga – jeżeli mamy określony cel to możemy rozpocząć przygodę z testowaniem sklepu od wyszukiwarki (Google / Yahoo / Bing). Zastanówcie się jakich fraz szukaliby Wasi użytkownicy i upewnijcie się, że sklep da się znaleźć, wprowadzając te frazy. Jeżeli nie to oznacza, że warto popracować nad SEO sklepu.
Na co jeszcze zwrócić uwagę?
Niezależnie od person warto sprawdzić dwie rzeczy i przetestować system na ich podstawie. Pierwszą z nich jest rozdzielczość ekranu, którą najczęściej wykorzystują Wasi użytkownicy. Można to zbadać za pomocą Google Analytics (odbiorcy>>technologia>>przeglądarka i system>>wymiar podstawowy: rozdzielczość ekranu). Spisz kilka pierwszych pozycji (przynajmniej wszystkie dwucyfrowe pozycje), a następnie możesz zobaczyć, jak strona wygląda “ich oczami”. Wystarczy na sklepie kliknąć prawym przyciskiem myszki i wybrać opcję “zbadaj” – w zależności od przeglądarki musicie tutaj poszukać odpowiedniej opcji, ale np. Chrome ma małą ikonkę z telefonem komórkowym – po kliknięciu można wybrać jaką rozdzielczość ekranu chcemy podejrzeć.
Drugim elementem, na który warto patrzeć, kiedy chcemy testować system e-commerce są przeglądarki. Ponownie można je sprawdzić w Google Analytics (odbiorcy>>technologia>>przeglądarka i system). Można też wejść na raport Gemius, gdzie po zescrollowaniu, widoczne będą najpopularniejsze przeglądarki w Polsce. Raport uwzględnia też konkretne wersje przeglądarek – wystarczy pobrać daną przeglądarkę i zobaczyć czy sklep poprawnie działa na tym narzędziu. To bardzo często pomijany test, a jest przyczyną niezliczonej liczby błędów – na szczęście najczęściej małych (np. mniejsze rozmiary przycisków, rozjechanie elementów), ale może być też powodem większych problemów (np. jeżeli jakiś element przysłoni przycisk). Na pewno warto robić taki test raz na kwartał (ponieważ przeglądarki cały czas się zmieniają, nawet jeżeli my nic nie zmienialiśmy na stronie).
Kolejne kroki
Następnymi krokami byłoby wprowadzenie testów A/B i automatycznych testów np. Selenium. Obydwa jednak wymagają odrobiny wiedzy technicznej oraz są raczej dodatkiem, a nie głównym narzędziem. Na każdy z tych tematów planujemy stworzyć osobne artykuły, na razie chcemy jednak zaszczepić poczucie odpowiedzialności za własny sklep oraz przedstawić sposoby jak można ręcznie testować sklep e-commerce.
Dziękujemy, że jesteście z nami już tyle czasu. Chcielibyśmy służyć poradą w rzeczach dla Was ważnych – jeżeli więc macie jakieś pytanie napiszcie je w komentarzu.
Pytania na dzisiaj:
Czy macie przykład problemu ze sklepem, który można było uniknąć dzięki testom?
Czy macie już ustandaryzowaną procedurę testowania sklepu?
Brief sklepu internetowego w 13 krokach – poradnik
Dzięki temu, że jesteśmy stroną, która otrzymuje brief sklepu internetowego, możemy przekazać wam, co powinno się w nim znaleźć. Czego szukamy w briefach? Jakie informacje są dla nas istotne do przygotowania wyceny i oceny tego, czy jesteśmy w stanie podjąć się zadania.
Jak wygląda analiza zgłoszenia w agencji internetowej?
Pierwsza rzecz, którą należy sobie uświadomić to to, że nasza praca jest stałą walką z czasem. Wyobraźcie sobie, że w ciągu miesiąca pojawia się kilkanaście zapytań o sklep internetowy. Każde z nich trzeba przeanalizować, spotkać się z potencjalnym Klientem i wycenić. To około 30–50 godzin spędzonych w miesiącu, nie licząc czasu na dojazd do Klientów. Poza zadaniami sprzedażowymi prowadzimy też projekty i to one są dla nas priorytetem.
Druga rzecz, o której warto wspomnieć to fakt, że trafia do nas też dużo zapytań, które są z wielu powodów niekompatybilne z usługami oferowanymi przez naszą firmę. Dzieje się tak, ponieważ:
Są w innej technologii;
Mają zbyt niski budżet;
Nie posiadamy kompetencji do wykonania danego zadania.
Pierwszy kontakt
W większości przypadków staramy się już na początku zorganizować spotkanie / telekonferencję z Klientem. Po pierwsze – potwierdzamy, że to zaangażowana osoba, która jest w stanie poświęcić kilka godzin na omówienie briefu. Po drugie – mailowo nie jesteśmy w stanie przekazać wszystkich informacji. Na spotkaniu każde zdanie rodzi nowe pytanie dot. projektu. Dzięki temu jesteśmy w stanie przygotować znacznie bardziej rzetelną wycenę.
Jeżeli jest to niemożliwe, to w przypadku prostych projektów wysyłamy wycenę szacunkową, którą jesteśmy w stanie przygotować w 15–30 minut. Przedstawiamy w niej Klientowi, o jakim budżecie mówimy – jeżeli jest ona zgodna z jego oczekiwaniami, to przechodzimy do dalszych rozmów.
Zdarzały się też sytuacje, kiedy wysyłaliśmy do Klienta zestaw kilkudziesięciu pytań do projektu. Ma to na celu doprecyzowanie jego zakresu.
Brief sklepu internetowego – podstawa wyceny
Nie da się przygotować briefu, który opisze projekt w 100% i nawet 150 stronicowy dokument będzie wymagał doprecyzowania (tym bardziej będzie wymagał doprecyzowania – o tym później). Nawet nie próbujcie takich tworzyć.
Jeżeli posiadacie makiety / grafiki to załączcie je do briefu – potrafią bez słów przekazać, jaka jest koncepcja sklepu. Raz zdarzyło nam się nawet otrzymać makietę zrobioną w Excelu – dalej była ona więcej warta niż sam dokument, który ją opisywał.
Głównym zadaniem briefu jest nakreślenie obrazu projektu oraz wykazanie jakie elementy muszą znaleźć się w wycenie. Brief sklepu internetowego ma też szybko pozwolić agencji ocenić czy są w stanie podjąć się zadania. Czy mają do tego odpowiednich ludzi i czy jest tych ludzi wystarczająco dużo. Jakie informacje powinny się w nim znaleźć?
Krótki opis projektu i technologia
Kiedy mówimy krótki, naprawdę chodzi nam o krótki. Wystarczą 1–2 akapity, żeby opisać ogólne założenia projektu. Pozwoli to ocenić agencji, czy mają wystarczająco duże doświadczenie w tym zakresie, bez wczytywania się w szczegóły.
Jest to też dobre miejsce, żeby określić technologię, w jakiej ma być wdrożony projekt (jeżeli jest ona określona). Pamiętajcie, żeby nie wchodzić tutaj w zbyt wiele szczegółów – wystarczy nazwa platformy albo systemu, na którym ma być zbudowana. Nie trzeba precyzować frameworku i wersji – to może Wam zasugerować sama agencja.
Idealny początek briefu wyglądałby więc następująco:
Przedmiotem zapytania jest wdrożenie sklepu internetowego B2C dla marki X (segment: elektronika). W sklepie sprzedawane będą głównie produkty RTV/AGD, ale też usługi typu przedłużenie gwarancji, zamontowanie produktu, etc. Dopiero wchodzimy na rynek e-commerce, zależy nam więc na rozpoczęcie sprzedaży możliwie najmniejszym kosztem – zakładamy jednak stałą współpracę nad rozwojem sklepu po wdrożeniu. W szczególności zależy nam na (…).
Migracja czy nowy sklep?
To kluczowa informacja dla agencji internetowej. Przy przeniesieniu istniejącego sklepu ważne jest zachowanie części oryginalnych założeń i designu sklepu. Konieczne również jest wykonanie szeregu działań takich jak migracja produktów czy Klientów.
Nie zapominajmy też, że właściwie wykonane wdrożenie powinno zawierać też migrację SEO, czyli przekierowanie linków. Dobrze określić tutaj jakie dane chcemy przenieść, np. czy chcemy zachować całą historię zakupową Klienta (często jest to czasochłonne). Często ze strony agencji pojawia się też pytanie, kto będzie odpowiadał za przeniesienie treści takich jak regulaminy, F.A.Q czy polityka zwrotów.
Integracje
Najważniejszą rzeczą dla agencji będzie informacja o tym, z jakimi systemami ma się integrować, w jaki sposób i jakie informacje przesyłać. Ponownie – nie chodzi o to, żeby mówić, jak to mają robić (każda agencja ma swój zestaw dobrych praktyk), ale warto określić jakie informacje mają być przesyłane.
W przypadku integracji z system ERP lub magazynowo / księgowym zazwyczaj mówilibyśmy o integracji:
Produktów (zazwyczaj z ERP do systemu e-commerce);
Zamówień (zazwyczaj z e-commerce do ERP);
Statusów zamówień (zazwyczaj z ERP do e-commerce, aczkolwiek może być też integracja obustronna);
Klientów (tutaj warto określić, na jakich danych nam zależy);
Stanów magazynowych;
Ew. integracji zwrotów/reklamacji.
W przypadku każdego z tych punktów warto 1–2 zdaniami opisać jak ma to przebiegać. Przykładowo, wszystkie informacje o produktach może zawierać system ERP (lub PIM) i przesyłać je do e-commerce, ale mogą się też tworzyć tylko produkty bazowe, które później ktoś ręcznie udostępnia.
Jeżeli tylko mamy takie informacje, to warto sprecyzować, jak mają być przekazywane dane – czy będzie to SOAP / REST / Webservice, czy może wymiana plików poprzez FTP. Jeżeli mamy jakąkolwiek dokumentację API systemu zewnętrznego, to warto ją przesłać jako załącznik do briefu.
Typ grafiki
Tutaj kwestia jest dosyć prosta – czy chcemy, żeby agencja zaprojektowała nam dedykowaną grafikę (to zazwyczaj znacząco wydłuża czas wdrożenia i wymaga stworzenia makiet) czy nie. Jeżeli nie, to zazwyczaj agencja będzie wykorzystywała standardowy design sklepu w danej platformie lub zaproponuje szablon.
Jeżeli posiadacie już wybrany szablon sklepu, to załączcie do niego link w briefie. Jeżeli zaś Wy będziecie stroną odpowiedzialną za dostarczenie grafiki, też poinformujcie o tym agencję.
Dodatkowe funkcje lub moduły
Jeżeli wiemy, że w naszym projekcie będą dodatkowe funkcje, to postarajcie się opisać, na czym mają polegać.
Uwaga! Jeżeli znacie już dokładnie moduły, które mają być zainstalowane, to po prostu dołączcie do nich linki. Jeżeli jednak zależy nam na konkretnej funkcji, a nie znacie takiego modułu, to opiszcie, na czym ma ona polegać.
Oczywiście są funkcje, które są oczywiste takie jak:
Zainstalowanie Google Analytics
Zainstalowanie Ceneo
Wyświetlanie pop-upu do zapisu do newslettera
Są też jednak funkcje, które wymagają szerszego kontekstu. Notorycznie spotykamy w specyfikacjach projektów hasła takie jak “marketing automation” albo “połączenie z CRM-em”. Nie jesteśmy na bazie takiego hasła nic zrobić, poza wykonaniem telefonu doprecyzowującego.
Czy mamy zainstalować konkretny moduł marketing automation? Czy mamy go sami wybrać? Czy mamy też zaprojektować akcje automatyczne? Co on ma konkretnie robić? To są wszystko pytania, które musielibyśmy zadać, żeby zrozumieć, o co chodzi w tym punkcie.
Języki i waluty
Jeżeli Twój sklep ma obsługiwać sprzedaż zagraniczną, to dokładnie opisz, jak to ma działać – w ilu językach ma działać sklep? Kto dostarczy tłumaczenia? Jakie mają być waluty? W jaki sposób mają być przeliczane? (mogą być np. pobierane automatycznie z internetu lub przypisane na stałe). Czy ma występować jedna domena dla wszystkich rynków, czy ma być ich więcej?
Nawet jeżeli Twój sklep będzie działał tylko lokalnie, to i tak brief sklepu internetowego powinien taką informację zawierać – agencja nie będzie musiała się o to dopytywać.
E-maile i procesy z tym związane
Bardzo często w specyfikacji pomijanym elementem jest kwestia maili. Każdy system e-commerce je generuje – jedne tylko pojedyncze potwierdzenie zamówienia, inne – kilka e-maili po każdej zmianie statusu zamówienia.
Agencja będzie musiała przygotować te szablony, zakodować je, a także upewnić się, że wychodzą automatycznie po zmianie statusu. Ważna może być też informacja o tym, gdzie trzymamy informacje o subskrybentach. Jeżeli są to standardowe rozwiązania takie jak mailchimp / freshmail / etc. to jest to proste. Są jednak przypadki, gdzie dane są trzymane w samej platformie i musimy zapisywać również zgody użytkowników (oraz datę, kiedy ta zgoda została uzyskana), albo informacje te muszą zostać wysłane do innego zewnętrznego systemu poprzez API.
Szkolenia i dokumentacja
Warto dodać też w briefie czy wymagane jest szkolenie z obsługi systemu. Jeżeli tak to dla ilu osób, w jakim miejscu i czy ma zostać przygotowana instrukcja obsługi.
W kwestii dokumentacji ważne jest określenie, co powinna zawierać – np. czy ma być lista i opis działania modułów, specyfikacja API, a może przygotowane mają zostać diagramy obrazujące procesy po stronie systemu eCommerce? Jeżeli nie znasz dobrych praktyk w tym zakresie, poproś agencję o określenie, co mogą umieścić w tej dokumentacji i co wg nich będzie dla Ciebie najbardziej wartościowe.
Hosting i utrzymanie
Bardzo ważną informacją jest to, kto ma zapewnić serwery dla sklepu, oraz jak będzie wyglądało dalsze utrzymanie. Zarówno pod względem serwerów jak i rozwoju sklepu.
Jeżeli mamy oczekiwania dot. SLA (czyli gwarantowanego czasu reakcji) to również można je zawrzeć w tym miejscu, najlepiej w formie tabelki zawierającej typ błędu (krytyczny, pilny, normalny) i oczekiwanych czasów na wprowadzenie poprawki.
Dzięki temu agencja będzie w stanie określić czy jest w stanie zagwarantować taki czas reakcji – w najlepszym wypadku od razu dowiecie się, ile to kosztuje, w najgorszym dowiecie się, że trzeba te parametry zmodyfikować, ponieważ są nieżyciowe.
Czego nie robić?
Są elementy, które niczemu nie służą i jedynie wydłużają proces. Taką informacją jest np. target, do którego kierujemy sklep. Jest to oczywiście ważna informacja, ale dla UX-owca, grafika i właściciela sklepu. Nie ma za to wpływu na wycenę sklepu.
Inną informacją, którą często widujemy, jest długi opis o firmie, zawierający informacje o obrotach, liczbie pracowników czy światowej dominacji danej firmy. Owszem – kontekst jest ważny, ale można to opisać w jednym akapicie.
Długość briefu
Ostatnim grzechem briefów jest długość. Jeżeli otrzymujemy brief sklepu internetowego dłuższy niż 3–5 stron to zaczynamy się martwić. Po pierwsze oznacza to, że projekt będzie złożony, będzie miał dużo elementów, które wzajemnie na siebie nachodzą, przez co bardzo długo zajmie jego wycena. Pierwsze co robimy po otrzymaniu takiego briefu, to od razu ustalamy spotkanie z Klientem, w celu doprecyzowania “kilku punktów”. Robimy to jeszcze zanim zaczniemy go czytać, ponieważ wiemy, że nie da się wszystkiego opisać na papierze.
Przykładowo zdanie “ostylowanie szablonu e-mail” może w zależności od kontekstu oznaczać dostosowanie koloru i logotypu (1 godzina pracy), modyfikację istniejącego szablonu (m.in. dodanie dodatkowych elementów) (2–8 godzin pracy), albo zaprojektowanie go od zera (8–24 godzin pracy). Jeżeli tego nie doprecyzujemy, pojawia się możliwość, że Klient będzie oczekiwał czegoś innego, niż my zawarliśmy w wycenie.
Im dłuższy brief sklepu internetowego, tym większa jest też odpowiedzialność na nas jako firmie wdrażającej, bo jeżeli cokolwiek zostanie zrobione inaczej / zostanie pominięte to pojawi się informacja od takiego Klienta “ale to przecież było na stronie 53“. Takie wyceny wymagają więc licznych spotkań, doprecyzowania wielu punktów, ale też charakteryzują się pewnym brakiem zaufania.
Zastanówcie się – Wy jako Klient zatrudniacie firmę, która wdrożyła kilkadziesiąt projektów o podobnej specyfice. Ma doświadczenie, ma wiedzę, co działa dobrze, a co nie. Opisując w briefie, jak ma działać każda funkcja co do szczegółu, nie wykorzystujecie tego potencjału.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Daj znać w komentarzu czy:
Wysyłasz firmom brief czy tylko krótki opis mailem? Jak to wpłynęło na późniejszą realizację?
Czy w pełni wykorzystujesz know-how firmy, która Ciebie obsługuje? Czy zlecasz jej zadania, czy oczekujesz rekomendacji? A może o tym nie wie?
Jak bardzo różni się e-commerce w Chinach? Poznaj 5 głównych graczy.
Podczas rozmów o chińskim e-commerce często poruszane są kwestie, które każdy z nas kojarzy (przynajmniej jako hasła), jak np. chiński firewall, czy płatności przez WeChat. Możemy śmiało jednak stwierdzić, że to tylko drobne wycinki, które nie oddają ducha tego rynku i dlatego postanowiliśmy zgłębić ten temat. Poznajcie e-commerce w Chinach. Jak bardzo się różni od tego, który znamy w Europie i USA?
Trochę demografii
Żeby być w stanie zrozumieć chiński rynek, konieczne jest zrozumienie, jak wygląda pod względem populacji i gospodarki.
Chiny są oczywiście najbardziej zaludnionym krajem na świecie. Dobrze jest jednak uzmysłowić sobie skalę tego faktu. Obecnie w Chińskiej Republice Ludowej mieszka trochę poniżej 1,4 miliarda osób (1 379 302 771 wg Wikipedii). To 2,5-raza więcej niż w całej Europie i ok. 4,5-krotnie więcej niż w USA. To też 35.8-razy więcej niż w Polsce.
Ponad 53% osób w Chinach korzysta z internetu (są to dane z 2016 roku, więc prawdopodobnie jest to bliżej 55–60%). Wykorzystanie internetu jest jednak bardzo zróżnicowane i zależy od tego, czy mówimy o miastach, czy o wsi. Ok 50% populacji mieszka poza miastami, jednak tendencja ta się stopniowo zmienia, na rzecz miast. Z tych 50%, którzy mieszkają poza miastami, tylko 27,3% korzysta z internetu. Będzie to też istotne w dalszej części artykułu nt e-commerce w Chinach.
Urządzenia mobilne i wykorzystanie internetu
Ciekawym parametrem jest procent osób, które korzystają ze smartfonów do przeglądania internetu. Spróbujcie zgadnąć, jak wygląda ten wskaźnik… Otóż wynosi on pomiędzy 80–90%! Dla porównania, w Polsce jest to 48% zgodnie z raportem Polska.Jest.Mobi 2018. Ciekawa jest też geneza tego, dlaczego jest tak wysoki współczynnik. Otóż Chiny w ciągu ostatnich dekad (od lat 60-tych) uzyskały gigantyczny, wykładniczy wzrost gospodarczy. Przez to nastąpił tzw. leapfrogging effect, czyli w momencie, kiedy w USA komputery przeżywały swój boom, w Chinach mało kogo było na nie stać. W momencie, kiedy gospodarka na nie pozwoliła, obywatele Chińskiej Republiki Ludowej zainteresowali się bardziej innowacyjnym rozwiązaniem – smartfonem.
Istotnym elementem jest też prędkość działania internetu, która w Chinach jest bardzo nierówna. Strony “wewnętrzne” działają szybko, a nawet bardzo szybko (wyżej od Polski zarówno jeżeli chodzi o prędkości mobilne, jak i stacjonarne). Prędkość ta jednak znacząco spada, jeżeli chodzi o strony z innych części świata, ze względu na ograniczenia dostępu.
Chiński Firewall i partia
Kiedy rozmawiamy o internecie w Chinach, nie możemy zapomnieć o Firewallu, który ogranicza dostęp do niektórych stron. Jest to m.in. większość usług Google’a (takich jak Gmail, Google Drive, Youtube), ale też blogów na WordPressie czy Facebooku. Cenzura nie tylko sprowadza się do ograniczania dostępu, ale też aktywnego blokowania rozwiązań typu VPN, które pozwalają na “obejście” systemu. Najbardziej zaawansowanym narzędziem w arsenale Chińskiego rządu, jest tzw. Wielkie Działo. To system pozwalający na przekierowanie ruchu z zablokowanej strony na inną (tym samym obciążając serwery drugiego podmiotu), ale też wstrzykiwanie rozwiązań malware’owych wszystkim, którzy próbują się dostać na daną witrynę.
Pamiętajcie też, że granie wbrew zasadom Partii ChPL może mieć znaczące konsekwencje. Przekładem jest dziennikarz, który przekazał listę zablokowanych serwisów do zagranicznego źródła i otrzymał 10 lat więzienia…po 2-godzinnej rozprawie.
Partia Chińskiej Republiki Ludowej jest dosyć specyficznym “tworem”. Chiny teoretycznie są krajem komunistycznym, jednak wiele z elementów komunizmu zostało zatraconych. Przykładowo – przepaść między bogatymi a biednymi jest bardzo widoczna. Istnieją też prywatne firmy (poza określonymi sektorami, jak np. telekomunikacja). Wszystko opiera się jednak na pewnej specyficznej hybrydzie. Każda firma z ponad 50 pracownikami musi zatrudniać osobę, która upewnia się, że nic nie jest robione wbrew Partii. Zakładając firmę w Chinach, musisz też złożyć odpowiednie dokumenty i ktoś z Partii rządzącej potwierdzi, że możesz / nie możesz jej założyć. Partia też dyktuje niektórym podmiotom cele, jak to miało miejsce w przypadku firm telekomunikacyjnych, które dostały przykaz, żeby poprawić dostępność internetu w kraju.
Niesamowity obraz tego środowiska można zobaczyć w firmie “Crocodile in the Yangtze“, opowiadającym o rozwoju firmy Alibaba. Dokładnie widać, jak Partia wpływała na decyzje i nie pozwalała na stworzenie internetu na samym początku.ale Jednocześnie możemy zobaczyć jak niewygodne mogą być niektóre pytania dla właścicieli (np. dla Jacka Ma), kiedy zawsze patrzą na nich oczy Partii.
E-commerce w Chinach
Chiński e-commerce opiera się głównie na marketplace’ach i zakupach przez social media. Jest piękny cytat z grupy Alibaba, który doskonale oddaje podejście do e-commerce w Chinach:
E-commerce w Chinach to ok 15% całego rynku. Naszym celem nie jest powolne zwiększanie tych 15%, ale cyfrowe przekształcenie brakujących 85%.
Głównymi graczami na rynku są:
Alibaba Group
Alibaba to najbardziej (i prawdopodobnie jedyny) znany chiński portal e-commerce, ponieważ w tym wypadku sprzedaż odbywa się za granicę (tj. możemy z niej skorzystać). System zbiera oferty od małych i średnich biznesów i pozwala na ich sprzedaż za granicą – w ramach B2B na Alibaba, a w ramach B2C na Aliexpress.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo Alibaba Group posiada również inne portale. Jednym z nich jest Taobao.com – platforma sprzedaży C2C (takie chińskie OLX). Jest to największy chiński sklep internetowy. Dużym problemem w Chinach jest jednak zaufanie – paradoksalnie świadomość “chińskich podróbek”, jest równie silna w Chinach, jak i poza nimi. Z tego powodu stworzona została kolejna platforma o nazwie TMall.com – jest trochę bardziej zbliżona do Allegro – mają tam prawo sprzedawać wyłącznie zaakceptowane / bezpieczne marki lub sprzedawcy. Grupa Alibaba jest też właścicielem Alipay – drugiej najbardziej popularnej metody płatności.
Warto wspomnieć też o jednym z problemów, które adresuje Alibaba: Taobao dla Seniorów – serwisie, który pomaga starszym ludziom korzystać z zakupów. Dzięki m.in. funkcji chatu z obsługą, możliwości udostępniania produktów przez rodzinę, ale też opcji “zapłać za mnie”.
Chiński e-commerce stoi też “festiwalami cenowymi“. U nas spotyka się Black Friday i Cyber Monday. W Chinach jest ich jednak znacznie więcej, bo kilkanaście. Przykładem jest Singles-day, który przypada 11 listopada (bo same jedynki), czyli święto wprowadzone przez Alibabę, dla ludzi, którzy nie mają swojej drugiej połówki. Wtedy można inwestować w siebie. Jak bardzo popularne jest to święto? Hmmm…oceńcie po zdjęciu poniżej.
Supermarket Hema
Na osobny akapit zasługuje sieć supermarketów Hema – obecnie w 13 lokalizacjach w Chinach. Jest to nawiązanie do nowego trendu O2O (Online to offline). Pojęcie to powiązane z omnichannel’em – w skrócie oznacza zachęcanie online do zakupów offline. Działa to jednak w obie strony. Market Hema to sklep, gdzie możemy upewnić się, że wszystko, co kupujemy, jest świeże. Od żywych owoców morza, po piękne warzywa i owoce. W centrum marketu jest też restauracja. Każdy z produktów jest oznaczony QR kodem (który swoją drogą w krajach azjatyckich doskonale się przyjął). Po zeskanowaniu go widzimy wszystkie potrzebne informacje łącznie z historią produktu, producentem, datą ważności, wartościami odżywczymi, etc. Możemy je spakować do koszyka, ale większość osób tego nie robi. Dlaczego? No bo po co mają iść z torbami przez miasto, kiedy tylko 11% społeczeństwa ma samochód, a metro jest zapełnione po brzegi? Alibaba group automatyzuje system w taki sposób, że w ciągu 30 minut możesz mieć przesyłkę pod drzwiami Twojego domu.
Warto jeszcze dodać, że oczywiście każde konto zbiera dane o swoich użytkownikach. Zna więc historyczne zakupy, wie, jak często kupowane są dane produkty, co może zaproponować (np. alternatywną markę soku, która akurat ma przecenę). Drugi system sztucznej inteligencji zarządza jednocześnie obsługą kurierów (tak, żeby ich droga była możliwie najkrótsza). Efekt jest niesamowity – średnio użytkownik kupuje w Hema market 4.5 raza w ciągu miesiąca i ok. 50 razy w ciągu roku.
JD
Jingdong albo JD.com to chiński odpowiednik Amazona. Tak jak Alibaba raczej przypomina model Ebay’a, to JD z własnymi produktami, inwestycjami w tzw. fullfilment (czyli obsługę zamówień) i logistykę, zdecydowanie przypomina giganta z Seattle. Podobnie jak TMall jednym z kluczowych problemów, które rozwiązuje, jest zapewnienie bezpieczeństwa – robi to za pomocą restrykcyjnego podejścia “żadnych podróbek“.
Warto zaznaczyć, że JD opanowało zarządzanie przesyłkami do perfekcji, dzięki czemu aż miliard osób ma dostęp do zamówień tego samego lub następnego dnia.
Żeby zrozumieć tę politykę, warto wrócić do podziału na miasta / wieś (ok. 50 / 50). Wyobraźcie sobie, że mieszkacie w małej miejscowości, gdzie nikt nie słyszał o internecie, nikt nie wie, jak wygląda komputer, ale też nie nikt nie wie, jak wielki jest świat, bo największym miastem, jakie widzieli, jest pobliska mieścina. Jak w takich warunkach sprzedawać online? JD poradził sobie z problemem na kilka sposobów – po pierwsze w dużej liczbie małych miejscowości zatrudnił pojedyncze osoby, które reprezentowały firmę. Otrzymały one komputer, zostały podłączone do internetu, zostały przeszkolone z obsługi sklepu. One robią więc zakupy dla całej wsi, jednocześnie służąc jako ambasador / promotor marki.
Drugim ważnym elementem jest logistyka, w którą JD inwestuje ogromne pieniądze. Są jedną z pierwszych firm na świecie, które stosują autonomiczne ciężarówki, ale korzystają też z dronów, które dostarczają zamawiane towary do reprezentanta JD w danej miejscowości, a on dystrybuuje je lokalnie. Jeżeli chcielibyście przeczytać, jak to dokładnie wygląda to polecam ten artykuł. Świetnie oddaje obraz całego procesu.
Tencent Holding
Co ciekawe ten gracz obecnie nie stanowi konkurencji dla powyższych firm, ponieważ nie posiada obecnie własnej platformy sprzedażowej. Był on właścicielem portalu PaiPai.com, który działał między 2006–2016 rokiem, ale został wykupiony przez JD.
Dlaczego więc Tencent znalazł się w tym zestawieniu? Ponieważ jest to największa firma inwestycyjna na świecie, kształtująca to, jak działa internet w Chinach. Z ważniejszych rozwiązań, które proponują: portal QQ.com (największy portal w Chinach), Tencent QQ – najpopularniejszy komunikator w Chinach (coś a la Facebook Messenger), największe portale z muzyką oraz platformę z grami komputerowymi (coś podobnego jak Steam). Mają też własną wyszukiwarkę.
Najważniejszym jednak i najbardziej rozpoznawalnym systemem jest WeChat, który jest z jednej strony platformą do rozmawiania ze znajomymi, a z drugiej strony…platformą do wszystkiego. Marketingu, sprzedaży, płacenia za autobusy, płacenia podatków, zamawiania taksówek, jedzenia itd. Platforma jest wykorzystywana miesięcznie u ok. miliarda osób.
Jeżeli chodzi o sprzedaż online, to odbywa się to w następujący sposób. Możemy “śledzić” fanpage marek albo po prostu trafić na reklamę sklepu. Następnie przechodzimy do mobilnej wersji sklepu, która jest utrzymana w aplikacji WeChat. Płatności również dokonujemy w ramach tej aplikacji, ponieważ jest powiązana z naszą kartą kredytową.
Sprzedaż online, a offline
Dla zrozumienia rynku Chińskiego warto mieć w głowie jedną wartość. W przypadku Stanów Zjednoczonych, na jedną osobę przypada 2.6 metrów kwadratowych powierzchni sprzedażowej w sklepach. W Japonii jest to 1.3 metra kwadratowego. W Chinach? Tylko 0,6 metra kwadratowego. Ten rynek automatycznie jest więc nastawiony na sprzedaż online. Duże hipermarkety takie, jak Walmart, nigdy się tam nie przyjęły.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu o e-commerce w Chinach – mamy nadzieję, że okazał się interesujący i dowiedzieliście się czegoś nowego. W większości artykułów pojawia się sugestia, żeby na rynek chiński nie wchodzić bez “przewodnika”, tj. kogoś, kto będzie częścią biznesu, będzie znał jego działanie, kulturowe różnice i będzie w stanie poprowadzić nas przez meandry tego rynku. Naszym zdaniem jest to słuszne podejście.
Innowacyjne pomysły w e-commerce. 7 ciekawych sklepów online.
Dzisiejszy artykuł będzie trochę inny niż pozostałe. Nie będzie tu długiego zbioru porad ani sugestii dotyczących sklepów internetowych. Zamiast tego, przedstawimy tutaj kilka przykładów rozwiązań, które wykorzystuje Twoja konkurencja, i które pozwoliły im wyjść na prowadzenie. Poznaj innowacyjne pomysły w e-commerce i wprowadź je w swoim biznesie.
Idąc za Timem Ferrisem, zgadzamy się z teorią, że żeby zbudować coś, co odniesie sukces, trzeba rozwiązać własne potrzeby (“scratch your own itch”). Potrzebą w przypadku właścicieli Blue Apron była konieczność wybierania się po zakupy za każdym razem, kiedy chcieli coś ugotować. Z tego powodu ich sklep oferuje gotowe zestawy produktów, razem z przepisem, na bazie świeżych produktów. Dzięki temu codziennie możemy doświadczyć wspaniałego, wykwintnego dania, nawet jeżeli nie bardzo umiemy gotować.
Głównym walorem ich biznesu jest uproszczenie życia dla swoich Klientów. Nie tylko zestaw przychodzi nam pod same drzwi, ale też porcje są już odpowiednio wydzielone. Poza wydrukowanym przepisem, na swojej stronie zamieszczają też instrukcje, jak przygotować danie krok po kroku, razem ze zdjęciami.
Blue Apron jest też mistrzem dodawania elementów około ich głównego biznesu.
Znajdziesz u nich:
1. Możliwość zakupu przyborów kuchennych, które są konieczne do przygotowania dań;
2. Dobór win do dań;
3. Przepisy wysyłane do listy mailingowej;
4. Porady domorosłych kucharzy do każdego z przepisów (innowacyjne podejście do komentarzy).
Ten sklep z kostiumami kąpielowymi na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo zwyczajny. Jest bardzo ładnie zaprojektowany, z delikatnym efektem paralax, ale nie ma tu większych “wodotrysków”. To gdzie sklep jest jednak innowacyjny to 3 elementy:
1. Program lojalnościowy;
2. Rekomendacje produktów;
3. Blog.
Program afiliacyjny – zaproś znajomego
Program afiliacyjny jest wyeksponowany w menu, na tym samym poziomie co główne kategorie. Powód, dla którego warto zwrócić na to uwagę, to po pierwsze bardzo szybki i wygodny sposób na dzielenie się ze znajomymi linkiem. Moduł pozwala to zrobić poprzez e-mail, Facebooka, Twittera, ale też Messengera. Po drugie nie tylko osoba polecająca otrzymuje zniżkę, ale też osoba, która otrzymała link. Po trzecie zwróćcie uwagę na treści, które są wysyłane do znajomych – są niebywale pozytywne.
Warto zwrócić uwagę, że na stronie użyto zewnętrznego modułu do programu afiliacyjnego: https://www.extole.com/. Możesz go zastosować też w Twoim sklepie.
Rekomendacje produktów
Tutaj Andie Swim stworzyło dedykowany konfigurator, który pozwala na dobranie idealnego kostiumu. Nie są jednak jedyną firmą, która tak postępuje. To, co zasługuje jednak na wyróżnienie, to treści, które się w nim znajdują i sfera wizualna konfiguratora. Jest on naprawdę wspaniale zaprojektowany, a zabawne frazy powodują, że aż chce się przejść przez wszystkie kroki.
Blog
Można byłoby zapytać co w blogu może być innowacyjne? A jednak. W przeciwieństwie do miliona innych sklepów, które skupiają się na poradach i inspiracjach, właścicielka Andie Swim postanowiła wykorzystać proces, który i tak już stosowała. Otóż jako młoda właścicielka firmy postanowiła raz na tydzień pisać do siebie e-maila, podsumowującego co się dzieje w rozwoju firmy. Po jakimś czasie zaczęła je publikować. Jej posty zawierają różnego rodzaju przemyślenia co do natury jej biznesu, problemów, z jakimi się spotykała, ale też plany na przyszłość. Wspaniale odsłania rąbek tajemnicy i powoduje głębokie przywiązanie z tą kilkuosobową firmą.
To sklep, ale też coś znacznie więcej. Wykorzystuje on to, co jest największą siłą internetu – opinie.
Silnikiem sklepu jest fakt, że poza zakupem produktu, zbierane są dane na temat ulubionych produktów. Dzięki temu system jest w stanie zaproponować Ci jako użytkownikowi dodatkowe biustonosze, które polecają inne osoby o podobnym profilu do Ciebie. Dzięki temu powstał konfigurator, który zwraca bardzo spersonalizowane wyniki.
Drugim elementem, na który warto zwrócić uwagę, jest sekcja Fit or Not, która opiera się na zdjęciach użytkowników oraz społecznej oceny, czy dany biustonosz pasuje, czy nie. Po dodaniu swojego zdjęcia, wyświetla się ono losowo użytkownikom i dzięki temu szybko otrzymujemy informację, czy jest dobrze dopasowany, czy nie.
Trzecim elementem, który przykuwa uwagę, jest sekcja “from him to her”. Jest to wyjątkowo innowacyjne podejście do produktu, który często mężczyznom jest ciężko kupić. Należy zrobić dwie rzeczy: po pierwsze dodać swoje konto Facebook, żeby Brayola miała dostęp do naszej drugiej połówki, po drugie należy sfotografować metkę ulubionego biustonosza naszej dziewczyny / żony. Brayola zajmie się resztą, tj. dobraniem stylu / rozmiaru i typu. Duże ułatwienie dla męskiej części populacji.
Kolejny sklep związany z odzieżą. W ramach sklepu nie kupujemy jednak odzieży tylko usługę. Usługę doradztwa. Płacąc 25 dolarów, otrzymujemy dostęp do specjalnego czatu z naszym “dedykowanym” stylistą, który zada nam odpowiednie pytania, pokaże kilka propozycji, pozna nasz styl, a następnie skomponuje dla nas paczkę z ubraniami. Co ciekawe Trunk Club nie ma stałej kwoty za ubrania – płaci się 25 dolarów, a ze stylistą umawiamy się czy chcemy ubrania zamawiać jednorazowo, czy raz na miesiąc / kwartał, oraz ile chcielibyśmy wydać.
Rzeczą, która zasługuje na wzmiankę, jest sposób doboru ubrań. Po konsultacji produkty zostają dodane do naszej specjalnej listy prezakupowej. Mamy w tym momencie 2 dni na ew. odrzucenie całości / części zamówienia. Stylista oczywiście jest cały czas dla nas dostępny, żeby ew. wymienić dany produkt na inny. Jeżeli jednak przegapiliśmy termin to po przyjściu paczki, dalej mamy 5 dni na odesłanie całości lub części zamówienia. Oznacza to tyle, że możemy oddać to, co nam się nie podoba, ale też możemy wymienić rozmiar, jeżeli nie pasuje.
Ten sklep, poza oryginalnym designem, zasługuje na nagrodę za najfajniejszy copywriting w e-commerce. Kilka wspaniałych przykładów, jak można podejść do tematu oryginalnie:
1. “Scroll if you are sexy…” 2. “#letsbefrank, it’s my middle name” 3. “Getting dirty has never felt so good” 4. “You know who’s a babe? Read the first word” 5. “Guess what? You’ll be naked in a minute”
Teksty z pomysłem są wszędzie – zarówno na bannerach i na stronach, ale też na samych opakowaniach produktów. Humorystyczne akcenty pojawiają się też w innych miejscach, zwróć uwagę na ikony w sekcji poniżej:
To co jednak wymaga osobnego akapitu oraz powód, dla którego uznaliśmy, że sklep ten powinien znaleźć się w tym zestawieniu, to program lojalnościowy. Znajdziecie go pod mało informacyjną nazwą “Hotel Pink”. Zamiast zwykłego zbierania punktów, przenosicie się w magiczny świat, gdzie możecie dostać się do wirtualnego hotelu i w zależności od waszego zaangażowania trafiacie do lobby, do sekcji z basenem, do pokoju, albo do penthouse’u. W każdym z nich jako Klient VIP otrzymujecie inne bonusy: od zniżek, poprzez dostęp do produktów przed wszystkimi innymi.
Ten typ produktu jest wyjątkowo popularny w internecie. Dzienniki, notatniki i artykuły papiernicze można znaleźć w co drugim sklepie online. To, co jednak odróżnia tę firmę od innych to to, co zrobili ze swoim produktem. To nie jest już notatnik. To nie jest już papier. To artykuł kolekcjonerski.
Firma produkuje małe notesiki, w różnych formatach i raz na kwartał wydaje nową wersję. Różnią się one formatem, papierem, tuszem, grafiką, układem, jednym słowem wszystkim, czym może różnić się notes. Każdy jest jednak projektowany przez designera i powoli produkty te stają się obiektami kultu. Klienci tej firmy żałują, jeżeli nie udało im się kupić danej serii, zanim się wyprzedała.
Każdy z notatników jest obarczony historią, często video, a także bardzo szczegółowym opisem każdego z elementów, który jest jego częścią. Nie tylko wymiar czy materiał, ale też nazwa drukarni, jaki font został użyty, a nawet to, jaka jest nazwa tuszu, który był użyty do wydrukowania logo.
Biorąc pod uwagę fanatyczne wręcz zaangażowanie Klientów tej firmy, zaproponowała ona inne podejście do zakupów swoich produktów. Poza standardowym trybem zakupowym, można też zakupić roczną subskrypcję, gdzie otrzymujemy obecny design notatnika, oraz 3 kolejne (raz na kwartał). W cenie pakietu otrzymujemy też specjalne gadżety związane z designem danego notatnika. Warto przejść przez stronę, żeby zrozumieć ten innowacyjny model biznesowy.
Warto zwrócić też uwagę, na ciekawy zabieg UX sklepu na stronie produktowej – pływający box zakupu. Polecamy też zescrollować na sam dół strony – ostylowanie stopki jest wyjątkowe i wspaniale spójne ze sprzedawanymi produktami.
To jest najbardziej standardowy sklep na dzisiejszej liście. Nie znajdziecie tutaj innowacyjnych modułów albo funkcji, ale na uwagę zasługuje szata graficzna sklepu. Jest ona w pewien sposób vintage’owa. Sklep zawiera dużo zdjęć świetnej jakości w koncepcji pół-historycznych ujęć. Koncepcja przypomina zabieg wykorzystany w teledysku Robbiego Williamsa “Supreme“. Sklep sprawia wrażenie, jakby miał bardzo długą historię, co zresztą jest bardzo spójne z ich produktami, które nawiązują w dużej mierze do ubioru sprzed lat. Jest to ciekawy przykład, jak ważny jest design dla całości odbioru sklepu.
Z ciekawych elementów warto wymienić trzy:
1. Zamiast 14 dni na zwrot, sklep ten bawi się koncepcją nawiązującą do sprzedawanych produktów: można je oddać do 30 dni lub zanim przebiegniemy w nich 100 mil. W rzeczywistości jest to oczywiście zwykłe przedłużenie rękojmi, ale nawiązuje do świata biegaczy.
2. Sekcja “Run with us”. Jest to pewnego rodzaju rozwiązanie omnichannelowe, łączące online ze światem offline. Kilka razy w tygodniu sklep organizuje biegi spod ich siedziby. Jest to wspaniały sposób nie tylko na przywiązanie Klienta do marki, na upsell produktów, ale też na potwierdzenie tożsamości sklepu, jako coś więcej niż biznes – jako styl życia.
3. Ostatnim elementem jest lookbook, który ma dosyć ciekawą koncepcję – jest to książka opisująca historię pewnej podróży związanej z bieganiem. Znajdziemy tam nie tylko produkty, ale też dużo opisów przygody, jaką przeżyli jej protagoniści. Co więcej, dosyć nietypowym rozwiązaniem, jest uzupełnienie lookbooka we fragmenty audio, gdzie biegacze opisują swoje doświadczenia we własnej osobie, własnym głosem. Ponownie – pozwala to zbudować obraz marki jako coś więcej niż sklep. Można w tym wypadku markę zobaczyć raczej jako ambasadora pewnego stylu życia.
Mamy nadzieję, że przykłady, które tutaj Wam przedstawiliśmy były dla Was ciekawe i że zaimplementujecie część tych rozwiązań w swoich sklepach online.
[x]
Ta strona używa cookies
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zawartych w plikach cookies (zarówno sesyjnych jak i trwałych) przez Orba sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, w celu dostosowania treści strony internetowej do moich preferencji, optymalizacji korzystania ze stron internetowych, tworzenia anonimowych statystyk, które umożliwiają zrozumienie sposobu korzystania użytkownika ze stron internetowych.
Akceptuję
Wyceń swój projekt
Nie mamy gotowych cenników. Do każdego wdrożenia podchodzimy w indywidualny sposób i dobieramy zestaw działań, który pozwoli na spełnienie celów klienta. Opisz nam swoją wizję i dowiedz się, ile może kosztować jej realizacja. Jeśli nie wiesz jak opisać projekt, skorzystaj z naszego brief.
Co mówią o nas klienci
„Wszystkie prace wykonywane przez ORBA cechują się należytą starannością i rzetelnością oraz są wykonywane terminowo”